Trwa ładowanie...
Przejdź na

Kossakowski o związku z Martyną: "Pisze do mnie SMS-a: co dziś robisz, bo ja nurkuję z rekinami"..."

0
Podziel się:

"Czy tobie się nie wydaje, że wasz związek jest rywalizacją o to, kto pierwszy się zabije?" - dopytywał taktowne prowadzący.

Kossakowski o związku z Martyną: "Pisze do mnie SMS-a: co dziś robisz, bo ja nurkuję z rekinami"..."

O Przemysławie Kossakowskim zrobiło się głośno w maju zeszłego roku, gdy został przyłapany przez fotoreporterów podczas spotkania z Martyną Wojciechowską w kawiarni na terenie warszawskiej Cytadeli.

Początkowo podróżnik kiepsko znosił nagłą popularność i nawet zamieścił na Instagramie wpis, w którym wyjaśniał dziennikarzom, że związek dwojga ludzi powinien pozostać ich prywatną sprawą, ale z czasem w ogóle przestał zwracać uwagę.

Po prostu taki dopust boży, przez lata oglądałem show biznes z perspektywy przedpokoju, a teraz mnie zassało do środka - skomentował obojętnie w programie Kuby Wojewódzkiego.

Telewizyjna kariera Przemka rozpoczęła się pięć lat przed słynną randką na Żoliborzu. Podobnie jak Martyna, pasjonuje się podróżami z dala od turystycznych szlaków. Lubi nie tylko poznawać nowe kultury, lecz także w nich uczestniczyć. W jednym z odcinków swojego cyklu podróżniczego uczestniczył w szamańskich obrzędach, a w innym pozwolił się pochować żywcem. Przemek podejrzewa, że w momencie, kiedy TTV podpisywała z nim kontrakt, jeszcze nikt w stacji nie zdawał sobie sprwy z tego, że ma do czynienia z szaleńcem. Nie wiedział tego nawet on sam.

Jak zwierzył się Wojewódzkiemu, który skarżył się na niewyobrażalne cierpienia z powodu grypy i przepraszał widzów za to, że w tego względu może wypaść jeszcze bardziej żenująco niż zwykle, doświadczył nawet bólów porodowych.

To wyszło w praniu. Jak zadzwoniła do mnie koleżanka z TTV, to było mniej więcej coś takiego: wiesz, może mógłbyś mieć jakieś pomysły, które mogłyby wzbogacić ofertę nowej stacji. A te moje skłonności pojawiły się potem - wspominał Kossakowski. Ja ci powiem, jak boli poród, doświadczyłem tego. Podpięto mnie pod takie urządzenie elektryczne, które symulowało skurcze porodowe, z różną siłą, odpowiadającą stopniowi rozwarcia. Doszedłem do siódmego centymetra i ekipa mówiła nawet, że widziała główkę. Kiedy zaczynałem to nawet nie wiedziałem, po co to robię. Dowiedziałem się potem z listów. Kobiety dziękowały, że wreszcie jakiś mężczyzna zrozumiał, jaki to ból i pytały, czy można wynająć takie urządzenie, bo by chętnie starego podpięły. I że w ogóle takie doświadczenie powinno być dla mężczyzn obowiązkowe. I teraz pan Janusz, przekonany, że kobiety ze wszystkim przesadzają i histeryzują, jak zobaczy, że taki Kossakowski doświadcza takiego eksperymentu i że to faktycznie boli, to może lepiej zrozumie tę swoja Grażynę.

Wiesz, że nazywają cię polskim Indianą Jonesem? - zagadnął prowadzący.

Taaa, na takiej samej zasadzie jak Michał Wiśniewski jest polskim Marylin Mansonem... To, o czym myślę z takim naprawdę dreszczykiem, to jak mnie Wiktor zakopał pod Moskwą - wspominał podróżnik. Byłem cały przykryty folią i miałem taką cienka rurkę, przez którą oddychałem. Spędziłem w grobie 45 minut. To był koszmar. Najkoszmarniejsze doświadczenie w moim życiu. Ale jednocześnie piękne. Uważam, że mnie to w pewien sposób przekonstruowało. To był lęk, bardzo cię boli całe ciało, bo masz pół metra ziemi na sobie, wiec boli cię oddychanie. Bo ja nie byłem w trumnie, tylko bezpośrednio w ziemi. Rurka, przez którą oddychałem, była też komunikatorem. Na koniec byłem już tak udręczony, że mi się wydawało, że minęło parę dni. I zacząłem chrypieć przez tę rurkę, a Wiktor na to "szto?", a na to mój producent: wiesz, bo my się tu zagadaliśmy papieroski i te sprawy i nie rozstawiliśmy sprzętu nic nie jest gotowe, wytrzymaj jeszcze dziesięć minut. Myślałem, że go zabiję, ale jak mnie odkopali i go zobaczyłem, to powiedziałem "kocham cię". Wszystko wydawało się takie piękne... Była też taka znachorka na Ukrainie, która chciała mi przystawiać pijawki do prostaty. Wtedy jednak podziękowałem. Wiem, że mam skłonności ekshibicjonistyczne i podobno jestem jednym z najczęściej rozbierającym się prezenterem w polskiej telewizji, ale jednak mam swoje granice.

Nie mogło oczywiście zabraknąć pytania o relacje z Martyną.

Czy tobie się nie wydaje, że wasz związek jest rywalizacją o to, kto pierwszy się zabije? - zapytał dość obcesowo Wojewódzki.

My te swoje rzeczy robimy od dłuższego czasu, jesteśmy równoległymi bytami, ale rzeczywiście jest coś na rzeczy - przyznał Kossakowski. Na przykład dostaję od Martyny SMS-a: "Życzę ci miłego dnia, co dzisiaj robisz? Bo ja nurkuję z rekinami"...

_

_

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)