Trwa ładowanie...
Przejdź na

Do procesu Tomasza Komendy specjalnie wyznaczono skorumpowanych prokuratorów? "Z góry był nacisk"

0
Podziel się:

Jak ujawnia pragnący zachować anonimowość informator "Faktu", zrobiono wszystko, by Komenda został niewinnie skazany. "Znaleziono niewinnego i ktoś musiał "dorobić papiery”".

Do procesu Tomasza Komendy specjalnie wyznaczono skorumpowanych prokuratorów? "Z góry był nacisk"

16 maja zeszłego roku Sąd Najwyższy uniewinnił Tomasza Komendę, przebywającego od dwóch miesięcy na warunkowym zwolnieniu i tym samym przyznał, że mężczyzna został niewinnie skazany za gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi Kwiatkowskiej w Miłoszycach koło Wrocławia.

Dopiero teraz, po 18 latach wychodzą na jaw rażące zaniedbania, jakich się wtedy dopuszczono.

W kwietniu 2000 roku na wniosek prokuratora Stanisława O. aresztowano 23-letniego wówczas Komendę. Jak po prawie dwóch dekadach milczenia wyznał najważniejszy świadek, wrocławska prostytutka Dorota P, która z racji wykonywanego zawodu doskonale znała środowisko tamtejszego wymiaru sprawiedliwości, niewinny człowiek, który w tamtym czasie zarabiał na życie myciem samochodów, został zaszczuty przed śledczych i zmuszony do podpisania obciążających go zeznań.

23-latek, mający zaledwie podstawowe wykształcenie, nie miał świadomości, co pospisuje, zwłaszcza że policjanci okłamali go, obiecując, że wystarczy, by podpisał taki nieistotny papierek, żeby wypuścili go do domu i już na zawsze dali spokój.

Dorota P. ujawniła, że po prostu trzeba było kogoś zamknąć, bo domagano się tego z samej Warszawy. Krótko po ujawnieniu tej informacji Dorota P. trafiła do szpitala z nagłymi dusznościami i dwie doby później zmarła.

Nie było przełomu w sprawie zabójstwa Małgosi, a z góry był nacisk - potwierdza w rozmowie z Faktem pragnący zachować anonimowość informator.

Ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Lech Kaczyński, głęboko wstrząśnięty brutalną zbrodnią popełnioną na piętnastolatce, udzielił wtedy Wyborczej wywiadu, w którym wezwał do zdecydowanych działań.

Brutalnie zgwałcono, a później zamordowano piętnastoletnią dziewczynkę, właściwie jeszcze dziecko. I prokurator powiada pełnomocnikowi rodziny, że co najwyżej może jednemu ze sprawców postawić zarzut gwałtu - mówił w listopadzie 2000 roku. Są ślady zębów tego zbira, ślady DNA, wszelkie możliwe znaki - i nie można postawić zarzutu. Taki sposób interpretacji praw człowieka, które czynią przestępców bezkarnymi, a ofiary bezbronnymi. Chcę pokazać, jak interpretuje się słuszne skądinąd przepisy regulujące sytuację podejrzanego. Gdyby człowiek zdrowy moralnie ścigał morderców tej dziewczynki, na pewno zaangażowałby się w to z całej siły, a nie szukał sposobów chronienia degeneratów.

Odkąd do sprawy Komendy wyznaczono prokuratora Stanisława O., słynącego z kontaktów ze światem przestępczym, handlowania kradzionymi samochodami i pijackich libacji z gangsterami, śledztwo przyspieszyło.

Znaleziono niewinnego i ktoś musiał "dorobić papiery” - wyjaśnia źródło tabloidu. Stasiu to człowiek, który oporów nie miał.
Zwierzchnicy wynagrodzili go za lojalność. Gdy na jaw wyszły jego przekręty, zamiast do aresztu, oddelegowano go na pół roku do prokuratury w Warszawie. Po powrocie na Dolny Śląsk postawił Komendzie zarzuty i wniósł o areszt. Następnie sprawa trafiła do rąk jego kolegi od kieliszka, prokuratora Tomasza F., który podpisał akt oskarżenia, w wyniku którego wobec Tomasz Komendy zasądzono karę 25 lat więzienia.

Jak ustalił Fakt, karę na razie poniósł tylko Stanisław O. Za korupcję został skazany na 5 lat bezwzględnego więzienia. Tomasz F. nadal pracuje w prokuraturze. Tomasz Komenda po 18 latach spędzonych w więzieniu i trzech próbach samobójczych, zmaga się z ciężką depresją i żyje z przyznanej mu przez premiera Mateusza Morawieckiego renty wynoszącej 4 tysiące złotych brutto miesięcznie.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)