Trwa ładowanie...
Przejdź na

Sąd nadal nie ustalił, czy opiekunka przyczyniła się do śmierci Villas. "Ten proces to koszmar"

0
Podziel się:

Syn zmarłej gwiazdy zastanawia się, jak można mieć tu jakiekolwiek wątpliwości. "Jak mogły powstać tego typu obrażenia i kto na to pozwolił?".

Sąd nadal nie ustalił, czy opiekunka przyczyniła się do śmierci Villas. "Ten proces to koszmar"

5 grudnia minęło siedem lat od śmierci Violetty Villas. W toku postępowania ustalono, że umierała długo i w męczarniach i nie da się wykluczyć, że mogła o to zadbać jej wieloletnia "opiekunka" Elżbieta B.

Biegli, dokonujący sekcji zwłok gwiazdy, odkryli na jej ciele tyle obrażeń, że początkowo mieli kłopot z ustaleniem bezpośredniej przyczyny śmierci. Okazało się, że Villas była głodzona i bita. Na jej ciele znaleziono liczne siniaki, krwiaki, zadrapania i ślady po wyrwanych włosach. Miała także złamaną nogę i cierpiała na nieleczone zapalenie płuc. Mimo to Elżbieta B. szła w zaparte, że troskliwie opiekowała się Villas do samego końca i za to należy jej się spadek po zmarłej, w tym popadający w ruinę dom w Lewinie Kłodzkim.

W listopadzie 2014 roku Sąd Rejonowy w Kłodzku uznał, że mogła jednak lepiej opiekować się schorowaną diwą i za nieudzielenie pomocy umierającej skazał ją na 10 miesięcy więzienia, po czym… puścił do domu, najwyraźniej wierząc, że w wyznaczonym terminie stawi się na odbycie kary. Tak się jednak nie stało. Ponieważ policjanci nie mogli jej znaleźć, trzeba było rozesłać listy gończe i zorganizować obławę. W końcu okazało się, że Elżbieta B sprytnie ukryła się na głównej ulicy Lewina Kłodzkiego.

Już po 6 miesiącach odsiadki sędzia uznał, że Elżbieta B wystarczająco już się nacierpiała i warunkowo zwolnił ją z więzienia.

Tymczasem syn Villas, Krzysztof Gospodarek uznał, że wyrok za nieudzielenie pomocy to zdecydowanie za mało idomaga się uznania Elżbiety B. winną znęcania się fizycznego i psychicznego nad podopieczną.

Najwyraźniej nie może jej zapomnieć tego, że przed laty, gdy chcąc ratować matkę, wywalczył dla niej miejsce w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii, Elżbieta B. nakłoniła ją do wycofania zgody na leczenie. Wówczas Krzysztof Gospodarek zawiadomił policję i prokuraturę, te jednak uznały, że w zdemolowanym domu w Lewinie Kłodzkim, pod opieką alkoholiczki, Villas jest całkowicie bezpieczna. Aż doszło do tragedii...

Proces w sprawie o znęcanie się psychiczne i fizyczne nad Violettą Villas toczy się w Sądzie Rejonowym w Kłodzku od czerwca 2016 roku i końca nie widać. Aktualnie opóźnienie wynika stąd, że biegły, który analizował wyniki sekcji zwłok zmarłej piosenkarki, nie dotarł na czas do Kłodzka i rozprawę trzeba było odroczyć.

Z dotarciem na miejsce nie miał za to problemu powód, Krzysztof Gospodarek, który po pokonaniu 500 kilometrów z Warszawy, dowiedział się, że równie dobrze mógł zostać w domu.

Ten proces to koszmar, który dręczy moją rodzinę - komentuje w rozmowie z Super Expressem. Chcę, żeby się skończył i żeby w końcu wyjaśniono, kto jest odpowiedzialny za straszne warunki, w których zmarła moja mama. Dlaczego tak bardzo cierpiała przed śmiercią i to przez długi czas. Jak czytam wyniki sekcji zwłok to zastanawiam się, skąd w jej mózgu ślady po udarze, skąd ogromna ilość tlenku węgla w płucach, zapalenie płuc, połamane kości. żebra, kość udowa, splot słoneczny, rozległe odleżyny. Jak mogły powstać tego typu obrażenia i kto na to pozwolił?

_

_

_

_

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)