Trwa ładowanie...
Przejdź na

Bieniuk minął się z prawdą w "Dzień Dobry TVN". Twierdził, że nigdy wcześniej nie był na komisariacie

0
Podziel się:

Niestety, okazało się, że to nie do końca prawda. W 2014 wyznał w wywiadzie, że "wylądował na dołku" po bójce na mieście. Wyleciało mu z głowy?

Bieniuk minął się z prawdą w "Dzień Dobry TVN". Twierdził, że nigdy wcześniej nie był na komisariacie

Krótko przed Wielkanocą trójmiejska policja zatrzymała Jarosława Bieniuka w związku z popełnieniem przestępstwa przeciwko wolności seksualnej. Na razie śledczy postawili byłemu piłkarzowi dwa zarzuty, ale nie dotyczące przestępstwa seksualnego, lecz udostępniania narkotyków osobom trzecim.

Sam Bieniuk miał ponoć zapewniać, że owej feralnej nocy z 12 na 13 kwietnia miał przy sobie tylko magnez, który podał Sylwii Sz. na wzmocnienie, gdy zauważył, że źle się poczuła.

Ona zaś złożyła zeznania, z których wynika, że w hotelowym pokoju doszło do gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, podczas którego była podduszana, odurzana narkotykami i zmuszana do czynności seksualnych, w wyniku których doznała kontuzji szczęki.

Jak nietrudno zauważyć, przedstawione dotąd wersje znacząco różnią się między sobą. Bieniuk twierdzi, że do seksu doszło z inicjatywy kobiety i to ona właśnie domagała się silniejszych wrażeń. Jedyne, w czym oboje się zgodzili były próby interwencji podejmowane przez personel hotelowy, jednak Sylwia Sz. Bieniuk zinterpretowali je zupełnie inaczej. Były piłkarz twierdził, że obsługa hotelowa skarżyła się na hałas, a Sylwia Sz. utrzymuje, że była to reakcja na jej wzywanie pomocy.

Swoją wersję wydarzeń były piłkarz przestawił nie tylko policjantom lecz także widzom Dzień Dobry TVN. Wydawał się zagubiony, przestraszony, gdy zapewniał, że dla niego, jako osoby nigdy nie karanej, ani nawet notowanej, dwudniowy pobyt w areszcie był niezwykle ciężkim przeżyciem.

Niestety, jak ujawnia Super Express, Bieniuk odrobinę minął się z prawdą. Jak bowiem wynika z wywiadu, który udzielił w lipcu 2014 roku lokalnemu dodatkowi do Gazety Wyborczej, miał już wcześniej doświadczenia z komisariatem.

Kiedyś po wygranym meczu poszliśmy na miasto i wdałem się w bójkę, oczywiście w Sopocie na Monciaku - wyznał wówczas. Wylądowałem za to na komendzie na dołku. Następnego dnia nie pojawiłem się na treningu, bo mama odebrała mnie z adwokatem dopiero o 11.

Myślicie, że pięć lat wystarczy, by wymazać takie wspomnienia z pamięci?

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)