Od momentu publikacji marcowego wydania Wysokich Obcasów w mediach wciąż pojawiają się nowe doniesienie w sprawie konfliktu Weroniki Rosati i Roberta Śmigielskiego. W obronie rzekomo pokrzywdzonej aktorki niemal natychmiast stanęła ogromna część polskiego show biznesu, jednak i Śmigielski nie może narzekać na brak przyjaciół w branży, do których zalicza się sama Magda Gessler.
Sprawa jest o tyle skomplikowana, że w jej centrum znajduje się półtoraroczna Elizabeth, córeczka pary urodzona w Stanach Zjednoczonych. Rodzice obrzucają się w mediach wzajemnymi oskarżeniami, nie mogąc się przy okazji zdecydować na to, jakie nazwisko powinna nosić ich pociecha. Na akcie urodzenia dziewczynki widnieje nazwisko Śmigielska-Rosati, które niedługo po narodzinach zostało pod naciskiem ojca pozbawione członu "Rosati". Weronika starała się zmienić po raz kolejny nazwisko córki w amerykańskim sądzie. Wniosek został jednak ostatecznie oddalony, ponieważ, jak twierdzi Śmigielski, aktorka nie raczyła poinformować go o prowadzonym postępowaniu. Gwiazda miała też ponoć skłamać we wniosku, że ojciec dziecka jest nieznany. Elizabeth wciąż nosi więc wyłącznie nazwisko Roberta.
W rozmowie z Michałem Dziedzicem z Pudelka celebrytka przyznała jednak, że wcale nie zależało jej na pozbyciu się nazwiska ojca dziewczynki z dokumentów.
Ja przede wszystkim chciałam, żeby moja córeczka nosiła również moje nazwisko. Walczę, żeby miała też moje nazwisko. Po pierwsze uważam, że jest to sprawiedliwe. Po drugie, bo tak pierwotnie miała na nazwisko, a po trzecie, dlatego że uważam, że sytuacja jaka jest, powoduje, że to by było dla jej dobra. A sprawa jest na takim etapie, że się toczy. Są wnioski, są pisma, wszystko trwa w sądach - zdradza w rozmowie z Pudelkiem.
Na szczęście Weronika może liczyć na niemal nieograniczone wsparcie swoich ukochanych rodziców, którzy mogą zająć się Elizabeth, kiedy mama zajęta jest wizytami na salach sądowych i planach filmowych.
Moi rodzice bardzo mi pomagają. Moja mama jest do mojej dyspozycji, jak pracuję, to bardzo mi pomaga z Elą. Jak mam poranne czy wieczorne godziny planu, to zostaje z babcią. Poza tym babcia oczywiście ją rozpieszcza. Mój tata też jest bardzo zaangażowany, chce jej pokazywać świat, grają w różne gry, więc on jest bardziej od rozwoju intelektualnego mojej córki. Jest jasny podział w domu. Mama jest od przytulania, babcia od jedzenia, dziadek od rozwoju intelektualnego. Ja nigdy nie miałam dziadków, więc cieszę się, że moja córka to ma.
Co ciekawe, aktorka wcale nie wyklucza pojednania się ze Śmigielskim. Zaznacza jednak, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Dla mnie najważniejsze jest dobro i bezpieczeństwo mojej córki i o to będę walczyć. Cokolwiek robię, jest tylko i wyłącznie z tą myślą. Kocham moją córkę najbardziej na świecie i byłabym głupia, gdybym coś robiła, motywując się swoimi jakimiś różnymi pobudkami. Ale mam swoje powody, żeby działać w pewien sposób, w jaki działam, wiedząc, że to najlepsze, co może być dla mojej jedynej, ukochanej córeczki - zadeklarowała.