Meghan Markle i książę Harry tulą dzieci i pląsają na ulicy podczas wizyty w "STOLICY MORDERSTW" (ZDJĘCIA)
Podczas gdy książęca para tańcowała na ulicach Kapsztadu, malutki Archie został pod opieką niani i ochroniarzy. Czy jedno z najniebezpieczniejszych miast na Ziemi jest odpowiednim miejscem dla Windsorów?
Niegdyś zafiksowana na punkcie poznania "bogatego Brytyjczyka" Meghan Markle szybko przekonała się, że życie royalsa to nie tylko same przyjemności i pławienie się w luksusach, ale też przytłaczająca ilość obowiązków, która idzie w parze z dołączeniem do królewskiej rodziny. Księżna Sussex nadal miewa spore trudności z przyswajaniem rygorystycznego protokołu panującego na brytyjskim dworze, jednak nie można odmówić jej dobrych chęci.
W ramach pełnienia dyplomatycznych obowiązków Meghan przebywa obecnie ze swoim mężem w Republice Południowej Afryki, gdzie wylądowali w poniedziałkowy poranek. Pierwszy punkt w planie royalsowej wycieczki mocno zaskoczył jednak ich fanów, ponieważ małżeństwo, zamiast spotkać się z najwyższymi oficjelami Kapsztadu, udało się do najgroźniejszej dzielnicy miasta - Nyanga, zwanej "stolicą morderstw".
Ze względów bezpieczeństwa szczegóły wyprawy były objęte ścisłą tajemnicą, a kilkumiesięczny Archie pozostał pod opieką niani i całego zespołu wyspecjalizowanych ochroniarzy. Szemrana reputacja okolicy nie przeszkodziła na szczęście Meghan i Harry'emu w czerpaniu przyjemności z małej wycieczki - para tańczyła na ulicach wraz z miejscową młodzieżą i nie kryła radości ze spotkania z lokalną społecznością. Kilkoro szczęśliwców załapało się nawet na arystokratycznego przytulasa.
Zobaczcie najnowsze zdjęcia Mehan i Harry'ego z wypadu do Kapsztadu. Dobrze się bawili w targanej skrajnym ubóstwem i przestępczością dzielnicy?
Harry nie czekał ani chwili i ruszył do tańca. Meghan potrzebowała momentu na rozgrzewkę, ale niedługo potem także dała się ponieść muzyce.
Harry słynie z wyjątkowej bezpośredniości w kontaktach z napotykanymi obywatelami państw, które odwiedza. Nic więc dziwnego, że Meghan też staje się coraz bardziej naturalna podczas publicznych wystąpień.
Royalsi spotkali się z wychowankami organizacji charytatywnej Justice Desk, która wspiera uczniów z podupadłych dzielnic Kapsztadu.
Rozgrzani tańcem Windsorowie niezwykle chętnie nawiązywali bliski kontakt z tubylcami.
Największy "szał" w sieci zrobiła fotografia Meghan przytulającej uroczego chłopca z miejscowej szkoły podstawowej.
Odwiedzona przez Harry'ego i Meghan Nyanga może się "poszczycić" największą ilością morderstw w całym kraju. Kradzieże i włamania to dla mieszkańców codzienność. W zeszłym roku zamordowanych zostało tam aż 308 osób, co na teren o powierzchni 3 kilometrów kwadratowych jest zatrważającym wynikiem.
Bezrobocie w odwiedzonej przez royalsów dzielnicy grubo przekracza 50 procent. Lokalna społeczność ma też ogromny problem z wysoką liczbą zarażeń wirusem HIV. Wizyta Meghan i Harry'ego była więc swego rodzaju ewenementem, który dał miejscowym zastrzyk pozytywnej energii.