Najnowszy odcinek Kuchennych Rewolucji odbył się w malowniczym Wejherowie. To właśnie tam swoje korzenie postanowiła zapuścić para restauratorów-amatorów, dla których jedyną szansą na wykaraskanie się z finansowych tarapatów okazała się wizyta Magdy Gessler.
Właścicielem restauracji - Oleg z zawodu jest monterem kadłubów stalowych. Jego żona Tatiana, odpowiedzialna za kuchnię, poznała go w Internecie przed kilkoma laty. To właśnie dla niej powstała Gościnna Ukrainka, której przyświecał z początku ideał pokazania Polakom, jak smacznie można najeść się za wschodnią granicą.
Mężczyzna zaciągnął kredyt na 130 tysięcy złotych, aby rozruszać biznes. Za pieniądze zakupił obrusy, lalki i naczynia - wszystkie przywiezione prosto z Ukrainy. Zarówno Oleg jak i Tatiana nie mieli żadnego doświadczenia w gastronomii zanim skoczyli na głęboką wodę i zorientowali się, że nie mają zielonego pojęcia jak dopłynąć do brzegu.
Niestety dobre chęci i zapożyczony kapitał nie wystarczyły, aby zachęcić do siebie mieszkańców Wejherowa. Średni dzienny utarg knajpy przed przybyciem Magdy Gessler wynosił bowiem skromne 80 złotych. Dodatkowo, Oleg narobił sobie sporych długów. Zaproszenie Kuchennych Rewolucji było więc dla niedoświadczonych restauratorów ostatnią deską ratunku.
Wchodząc przez próg przybytku Magda natychmiast zauważyła, że lokal jest kompletnie pusty.
Miejsce jest brzydkie, kiczowate, nieprzyjazne, chociaż ludzie wydają się sympatyczni - skomentowała.
Jak można było się spodziewać, przysmaki serwowane w Gościnnej Ukraince nie zrobiły na prowadzącej dobrego wrażenia. Szuba była bez słodyczy, natomiast sałatka z krabem, zamiast kraba, miała w sobie sztucznie preparowane "paluszki krabowe". Po przystawkach przyszła pora na zupę - soliankę. Niestety danie przypominało Magdzie słabą ogórkową na bazie parówek, a nie aromatyczny napar gotowany na dobrym mięsie. Wrażenia na Gessler nie zrobił także barszcz ukraiński: "komunistyczny, robotniczy, dla dużej fabryki".
Takiego gównianego barszczu jeszcze w życiu nie jadłam. Mam ochotę go wylać na twarz, więc uważaj. Ja byłam wychowana na najlepszym barszczu, w życiu nie było papryki, była zawsze duża ilość fasoli, pomidorów, buraków, i mięso było w kawałkach a nie breja. Nie ma o czym gadać, do dupy jest - stwierdziła.
Zabierając miskę pani Gessler właściciel stwierdził, że zawsze ten barszcz mu smakował. Gwiazda nie zapomniała upomnieć go jednak, że: "to nie barszcz, to gówno".
W oczekiwaniu na następne danie Magda uruchomiła swoje niebywałe talenty muzyczne, układając spontanicznie piosenkę: "O komuno wróć, jak za dawnych lat, komuno…". Mamy nadzieję, że utwór znajdzie się kiedyś na autorskim EP Magdy zaraz obok ponadczasowego hitu "U mnie, U Fukiera", który wstrząsnął polską sceną hip-hopową.
Nie lepiej wypadły też pielmieni. Ostatnią szansą kucharki na uratowanie swojej reputacji były czeburieki, jednak ich kondycja również oburzyła prowadzącą.
Podsumowuję, że to do niczego się nie nadaje. Wy po prostu obrażacie kuchnię ukraińską. To się skończyło - wrzasnęła, rzucając talerzem przez salę.
Na drugi dzień Magda poznała pracującą na kuchni Tatianę. Natychmiast spostrzegła, że dziewczyna jest bardzo młoda, co mogło być według restauratorki powodem braku jej umiejętności kulinarnych.
Zobacz: "Królewska" Magda Gessler w koronie siedzi na tronie na spotkaniu z dziennikarzami (ZDJĘCIA)
Właściciele przyznali, że na początku funkcjonowania restauracji byli w stanie robić większe zakupy i ściągać lepszej jakości produkty. Niestety, z czasem, ze względu na brak klientów, byli zmuszeni zacisnąć pasa, nie zauważając przy okazji, że uboga kuchnia nie jest w stanie zachęcić mieszkańców Wejherowa.
Nie ma się pieniędzy, to nie otwiera się restauracji - przestrzegła Magda - albo robicie restaurację z jednym daniem, ale genialnym. A karta jest jaka jest, a nie ma z czego robić.
W kuchni Magdzie nie spodobała się obecność mikrofalówki oraz zawalony gratami schowek. W oczy rzucał się także brak podstawowych narzędzi jak np. noże.
Ja wam pomogę, ale jesteśmy w stanie zero. O tyle jest miło, że jesteście chyba młodymi ludźmi, ale kompletnie bez wyobraźni - oznajmiła Gessler po inspekcji zaplecza. - Może być tylko lepiej, już gorzej nie może być.
Magda zaprosiła właścicieli Gościnnej Ukrainki do gdyńskiej restauracji, która miała pomóc zobrazować Olegowi i Tatianie, jak wygląda lokal z prawdziwego zdarzenia.
W ramach rewolucji Gessler postanowiła uprościć kartę, z prawdziwą szubą, barszczem i ukraińskimi pierożkami. Lokal został też przechrzczony na bar Barszcz.
Myślę, że po zmianach będzie smacznie na sto procent i tak już na zawsze zostanie - wyznała przepełniona nadzieją Tatiana.
Po gruntownym remoncie sali, dawna Gościnna Ukrainka nabrała kolorów. Pozbyto się łapiących kurz lalek na rzecz rzucających ciepłe światło lamp. O nastrój wschodnich kresów zadbały też ukochane przez Kuchenne Rewolucje fototapety.
Wieczorna kolacja rozpoczęła się od szuby ze śledziem, który wprowadził gości w świat ukraińskich smaków. Następnie na stoły wjechał barszcz w wersji "na bogato". Daniem głównym uczty były pielmieni ułożone na zasmażce z dodatkiem wódki.
Pyszne. Mięso smaczne. Nigdy takiego nie jadłam. Myślimy, że dużo nowych klientów tu przyjdzie - zachwycali się mieszkańcy Wejherowa.
Magda powróciła na Kaszuby po czterech tygodniach. Barszcz nie narzekał już na brak gości. Według Magdy zaprezentowane jej po przerwie dania nie mogły niestety równać się z tymi z uroczystej kolacji. Część mięs była surowa, podobnie zresztą jak ziemniaki w placku.
Jesteście tak kompletnie w połowie drogi do tego, żeby to było smaczne. Staranie jest, jeszcze smaku nie ma, to nie jest to. Ja bym was dzisiaj uwaliła, ale daję wam kredyt. Jest ciężko, nie macie wzorców, ale staracie się - podsumowała wysiłek właścicieli.