Kilka dni temu Marina Łuczenko-Szczęsna wywołała poruszenie, wyznając, że nie wybiera się na wybory. Celebrytka stwierdziła, że "w ogóle nie interesuje się polityką".
Swoją wypowiedzią Marina rozpętała prawdziwą burzę. W komentarzach internauci pisali, że to "wstyd" i że "przed wojną światową też wielu się nie interesowało polityką".
Postawę Mariny potępiła też Krystyna Janda, która zasugerowała, że żona Wojtka Szczęsnego powinna "zacząć myśleć".
Do grona krytyków apolitycznej postawy celebrytki dołączyła Dorota Wellman, która jest znana z tego, że nie owija w bawełnę.
Myślę, że osoby publiczne i takie, które dla wielu są idolami, jak na przykład influencerzy, powinny bardzo uważać, co mówią. Ich słowa zostawiają ślad w ich fanach. Jeśli słyszymy od znanej pani, że nie idzie na wybory, bo się nie interesuje, to po pierwsze: ona sama wydaje o sobie bardzo złe świadectwo. Każdy człowiek powinien interesować się tym, co otacza go dokoła i w jakim kraju żyje - oceniła dziennikarka w rozmowie z Faktem.
Dorota uważa, że Marina nie daje swoim fanom dobrego przykładu.
Odpowiedzialnością takiej osoby jest zdecydowanie bardziej namawiać, żeby jej fani poszli na wybory, aniżeli pokazywać, że ma się tak ważną kwestię po prostu centralnie w du*ie - podsumowała.
Ma rację?