Córka byłego prezydenta jest chyba jedną z najbardziej zagubionych wizerunkowo ofiar show-biznesu. Należy do grupy nieszczęśników, którzy nie potrafią pogodzić się z tym, że telewizja już ich przeżuła i wypluła. Tragizmu jej sytuacji dodaje fakt, że żyje jedną nogą w świecie byłych gwiazdek, a drugą - w świecie swojego ojca, noblisty. I bywa zapraszana na ważne uroczystości.
Do czego może doprowadzić tak schizofreniczna sytuacja można było zobaczyć wczoraj, z okazji 20 rocznicy upadku komunizmu. Wśród legend Solidarności, ubranych w stosowne ciemne garnitury oraz zaproszonych gości wśród których byli kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Ukrainy Julia Tymoszenko i były premier Czech Vaclaw Havel, Maria Wiktoria wystąpiła w jasnym t-shircie z napisem "Celebrity". Rozumiemy, że chciała, by wszyscy tak o niej myśleli i dlatego się podpisała, ale nie da się ukryć, że okazja nie była najstosowniejsza.
Ta koszulka jest w wyjątkowo złym guście - mówi Super Expressowi Adam Jarczyński z Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety. Gwiazdą uroczystości był jej ojciec, a nie ona sama. Takie uroczystości wymagają strojów eleganckich. Fakt, że występowała w Krakowie jako osoba publiczna i córka byłego prezydenta, zobowiązywał ją do eleganckiego wyglądu. Swoim strojem powinna uszanować charakter uroczystości oraz zgromadzonych gości. Jej ubiór powinien być bardziej tradycyjny, najlepsza w tym przypadku byłaby biała koszula.
Swoją drogą przynajmniej tyle dobrze, że nie zabrała ze sobą któregoś ze swoich narzeczonych - Marcina Najmana albo kolegi chłopaka Herbuś, byłego więźnia ze skłonnością do włamań z bronią w ręku.
Super Express grzmi, że Wałęsa "ośmieszyła Polskę". Nie przesadzalibyśmy. Nie tyle Polskę co siebie. O ile to oczywiście jeszcze w ogóle możliwe.