Avatar Jamesa Camerona, już został okrzyknięty filmem, który wyznacza nową erę w dziejach kina. Z taką oceną nie zgadza się jednak organ prasowy Watykanu, L'Osservatore Romano, który w ostrej recenzji mocno skrytykował wyprodukowany za 400 milionów dolarów obraz.
Zdaniem dziennikarzy, za zachwycającymi efektami specjalnymi i estetyczną stroną filmu, nie ma żadnych głębszych treści. Wizualna strona obrazu zasłania jego "emocjonalną i intelektualną pustkę".
Zgadzacie się? Czy krytyka niszczenia środowiska naturalnego nie jest głęboką i ważną treścią?
Tyle zdumiewającej technologii, która oczarowuje, ale mało prawdziwych emocji, ludzkich emocji w świecie obcych, choć jest on nadzwyczajnie wymyślony i przedstawiony – Dziennik Gazeta Prawna cytuje fragment recenzji z L'Osservatore Romano. Wszystko sprowadza się do bardzo prostej antyimperialistycznej i antymilitarnej paraboli, ledwie naszkicowanej, która nie ma takiej żarliwości, jak filmy bardziej zaangażowane na tym froncie.
Do niepochlebnej opinii o Avatarze dołączyło się także Radio Watykańskie, które skrytykowało "panteizm" filmu Camerona. W długiej audycji poświęconej kinowemu hitowi stwierdzono, że "reżyser zręcznie wyżyma wszystkie pseudodoktryny, które czynią z ekologii religię tego tysiąclecia".
Przykre, że ktoś może traktować ekologię jako konkurenta... Zgadzacie się, że Avatar to tylko drogie efekciarstwo i "mało emocji"? A może coś Was ruszyło po jego obejrzeniu?