Tak jak przewidywaliśmy, duże polskie media nadal milczą. Tabloidy, telewizje, portale, na co dzień goniące za nawet pół-sensacyjnym newsem, po naszych artkułach, w których przypomnieliśmy niezwykle kontrowersyjne fragmenty książkiznanego spikera radiowego, męża Anny Marii Jopek, nie zabrały głosu. Już drugi dzień wymownie milczą. Dlaczego?
Jedynymi osobami, które miały odwagę podjąć ten temat, a nawet pojechać z nim po całości byli Kuba Wojewódzki i Michał Figurski dzisiaj rano w Esce Rock. Warto to zapamiętać - oni nie boją się, że mogą komuś podpaść.
Po naszym dzisiejszym przypomnieniu, że wszyscy, którzy próbują przemilczeć tę sprawę i liczą na to, że ucichnie, jak wiele innych, trzymają tym samym z całym tym środowiskiem, zaczęły pojawiać się pierwsze, nieśmiałe artykuły. Z jakiegoś powodu jednak nieeksponowane na stronach głównych portali. Dlaczego?
Teraz ostateczny sprawdzian. Czy znowu okaże się, że tylko my to zauważyliśmy?
Cóż się bowiem okazuje? Marcin Kydryński... zmienił treść swojego oświadczenia na stronie internetowej. I to w dość zaskakujący sposób. Zrobił to na szybko, już po jego opublikowaniu. Udało się więc zrobić zrzuty ekranowe obu wersji... Porównanie ich ze sobą mówi bardzo dużo o autorze i o tym, co myśli o całej sprawie.
Już chyba wiemy, dlaczego jego oświadczenie wydało nam się na pierwszy rzut oka tak nieszczere i dziwnie gładkie. W jakimś sensie nawet niepokojące. Autor wyciął z niego po prostu już po opublikowaniu całą esencję, wszystkie "argumenty", którymi próbował się bronić. Wskazują one bowiem, delikatnie mówiąc, na brak skruchy autora. Oceńcie sami język i sposób, w jaki się bronił.
Oto niektóre wycięte fragmenty:
Granica między prostytucją a czystą, zwierzęcą radością z seksu była wówczas i zapewne jest do dziś, trudna do określenia. Bez wyjątku każdy zajazd czy hotel w jakim się zatrzymywaliśmy w owych czasach od Erytrei po RPA był - że użyję sformułowania dalekiego od rzeczywistości - domem schadzek. Dziewczyny trzynastoletnie w krajach islamskich były już matkami. Dwunastoletnie - w plemionach Samburu, czy Masajów, całymi grupami umilały czas młodym wojownikom. Nie tylko nikogo to nie raziło a wręcz było jednym z niewielu przejawów czystego szczęścia na tej, tak dramatycznie doświadczonej ziemi. Widziałem to. Wędrowałem "bodbrzuszem" Afryki."
Ja raczej czuję zażenowanie, że w jednym z wywiadów dwadzieścia dwa lata temu wypowiedziałem się niepochlebnie o Pavarottim a w felietonie muzycznym u progu lat 90-tych poklepywałem Wyntona Marsalisa protekcjonalnie po ramieniu. Przepraszam zwłaszcza za to.
Czy po tych słowach trzeba jeszcze coś dodawać...?
Poniżej obie wersji oświadczenia. Pierwotna - z podkreślonymi usuniętymi później fragmentami:
Zwróćcie uwagę, że Marcin wyciął też fragment o swoim festiwalu, na którym chce się "cieszyć tylko muzyką" oraz niejasną sugestię, że to jakaś konkurencja zleciła przypomnienie jego kontrowersyjnej książki... Być może przestraszył się, że straci sponsorów, pisząc o tym wydarzeniu w kontekście takiej afery. Chcielibyście być teraz kojarzeni z nim i 12-letnimi "czarodziejkami"?
Pierwotnemu oświadczeniu jest z pewnością bliżej do tego, co Kydryński myśli naprawdę. Po usunięciu tych obszernych fragmentów zostały tylko same gładkie formułki. Czy ktoś ze znajomych mu to poradził? Pewnie tak. Rzeczywiście w oryginalnej wersji uderza brak jakiejkolwiek skruchy, wręcz przeciwnie - jakieś dziwne silenie się na lanso-dowcip o klepaniu Marsalisa. Jak widać, te lata wcale go tak bardzo nie zmieniły.
Chcielibyście wiedzieć, co Kydryński myśli naprawdę? Jaka była pierwsza wersja w jego głowie - tę którą ocenzurował pisząc pierwotne oświadczenie? My chyba nie.