Trwa ładowanie...
Przejdź na

Miłość jest głucha

0
Podziel się:

Najtrudniej pozbyć się beztalencia...

Miłość jest głucha

Do takiego wniosku skłania mnie dzisiejszy program Jak ONI śpiewają. Próżna była nadzieja, że Edyta Herbuś skończy znęcać się nad wrażliwością muzyczną wiekszości widzów. Niestety, ocaliły ją SMSy wielbicieli, co mamy im trochę za złe. Edytkę usłyszymy znów za tydzień. Boże...

Za tydzień również zobaczymy tandem prowadzących. Trudno. Kasia Cichopek chyba po raz pierwszy wyglądała na swój wiek, choć nie pojmuję, dlaczego była ubrana jak kasjerka w McDrive. Widocznie styliści uznali, że eleganckie kreacje jej nie pasują. Co do konwencji dzisiejszego odcinka, wykonawcy znów mieli za zadanie zaśpiewać po dwa utwory - melodię ze znanego serialu oraz tę wybraną dla nich przez widzów.

Edyta Herbuś pomyliła chyba Leśną Górę z klubem Playboya - bo tak wykonanie, jak i kreacja na to wskazywały. Operacja bez znieczulenia na słuchu publiczności. Drugą odsłonę pominę litościwie.

Marzena Sztuka zupełnie poprawnie, ciekawe brzmienie głosu (czyżby to jeszcze po wtorkowych podniebnych lotach?) w piosence z serialu Samo życie. Suknia i fryzura à la Twiggy, co było dosyć smiałym wyborem - wszak Marzena wiotką gałązką nie jest. Utwór zespołu Bananarama nieco zespsuł pierwsze wrażenie. Tak czy inaczej, Marzena znów zagrożona.

Świetnie i profesjonalnie zaprezentowała się Agnieszka Włodarczyk, a wykonanie Deszczy niespokojnych w konwencji tanga było nawet na swój sposób dowcipne. Agnieszka dostała zasłużone owacje. W drugiej odsłonie było jeszcze lepiej, choć mierzyła się z trudnym utworem Edyty Geppert.

Robert Moskwa nie zawiódł jako Czterdziestolatek, lekko swingując i bawiąc się frazami. Nieco gorzej czuł się w skórze Eltona Johna. Niestety, mało głosów od widzów zaowocowało zagrożeniem aktora, co napawa nas pewnym żalem.

Końcówka bez emocji - Natasza Urbańska jakoś bezbarwnie wykonała walca z Nocy i dni. Być może nocny czepek, który miała na głowie nieco ją dekocentrował. A jako Michael Jackson była już tylko żałosną, jarmarczną imitacją króla pop, choć trzeba przyznać, że przyjemniej się na nią patrzy.

W sumie było nieźle, a momentami - dzięki Agnieszce i Robertowi - zupełnie dobrze. Ale jest też zła wiadomość: będzie kolejna edycja.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)