To chyba jedna z najbardziej bulwersujących historii, o jakich słyszeliśmy Pewien "artysta" z Kostaryki, Guillermo Habacuc Vargas, jednym ze swoich "dzieł" uczynił... przywiązanego do ściany galerii umierającego, chorego psa. Czworonóg o imieniu Natividad wcześniej był przez niego głodzony. W 2008 roku zdechł na oczach oglądających go "miłośników sztuki". Wyczyn Vargasa spodobał się tak bardzo, że władze jego kraju postanowiły wysłać go jako reprezentanta na Biennale Ameryki Centralnej w 2008 roku.
Obecnie sprawa znów zyskała rozgłos, bo twórcy Biennale Ameryki Centralnej chcą poprosić "artystę" o ponowne wykonanie swojego popisowego numeru - z nowym psem, który ma umrzeć w imię zaspokojenia wrażeń estetycznych chorych ludzi. W internecie zawrzało - pojawiły się petycje do kierownictwa imprezy o zaprzestanie takich praktyk i zrezygnowanie z tego typu "happeningów". Jak na razie podpisało ją 7 tysięcy osób.
W sprawie chyba najbardziej bulwersujące jest to, że nikt z oglądających nie pomógł zwierzęciu. Aż trudno w to uwierzyć.
Dodajmy, że cztery lata temu pojedyncze osoby próbowały zainteresować losem Natividad odpowiednie służby, jednak nie odniosło to większego skutku. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Petycję sprzeciwiającą się uśmiercaniu kolejnych zwierząt "w imię sztuki" możecie podpisać tutaj.rel="nofollow">
Wklejajcie to znajomym! Nie pozwólmy, żeby zrobił to kolejny raz.