Po wyrzuceniu przez Platformę Obywatelską problemu związków partnerskich z porządku obrad Sejmu przez sieć przetoczyła się fala protestów i krytycznych komentarzy. Trudno się im dziwić. Blokada dyskusji nie wygląda zbyt demokratycznie. Osoby nie chcące pozwolić homoseksualistom na życie w oficjalnych związkach powinny chyba przedstawić swoje argumenty. Są w końcu ich zdaniem nie do zbicia.
Co gorsza, wiadomo przecież, że i tak te problemy zostaną w końcu rozwiązane, podobnie jak na Zachodzie. Widocznie trzeba jednak poczekać, aż z życia publicznego odejdzie pokolenie polityków, którzy odrzucają nawet propozycję dyskusji na takie tematy. Młodsze pokolenie jest już inne, nie ma kompleksów, nie boi się gejów, ale niestety wciąż nie ma w naszym kraju nic do powiedzenia. I nie zanosi się na razie na zmianę tego stanu rzeczy. Do czasu wymiany pokoleniowej homoseksualiści będą więc musieli kombinować i ukrywać się.
Były wicemarszałek Sejmu, Stefan Niesiołowski, zalicza się do ludzi, którzy zrobią wszystko, by utrzymać w Polsce obecne standardy. W wywiadzie z serwisem Na temat tłumaczy, dlaczego był przeciwny debacie o problemach homoseksualistów. Twierdzi, że... są obrzydliwi i że się ich boi. Na "zgniłym" Zachodzie po takich słowach nie wszedłby już pewnie nigdy do studia telewizyjnego.
Oto definicja homofobii z Wikipedii: "Homofobia - irracjonalny strach przed homoseksualizmem i homoseksualistami, silna niechęć, nieufność, nienawiść i wrogość do nich."
A oto strach w praktyce:
- Dlaczego głosował pan za wyrzuceniem debaty o związkach partnerskich z obrad Sejmu?
- Mam serdecznie dość tej ofensywy środowisk homoseksualnych. Tak jakby łamana była demokracja i ich prawa. W dodatku mają tak irytujących przedstawicieli, że tego się już nie da wytrzymać. Poseł Biedroń przekracza wszelkie granice.
- Związki partnerskie nie powinny być dozwolone?
- O tym można dyskutować, ale nie w ten sposób. Trzeba mówić rzeczowo, a nie krzyczeć, że łamane są prawa homoseksualistów. Po co przekonują, że wszyscy ludzie są równi? To przecież wiadome i niepodważalne. Związki partnerskie to jeden z problemów społecznych, a nie zbrodnia na demokracji. Uważam, że osoby związane ze środowiskami homoseksualnymi manifestują za pomocą obrzydliwego języka i ja tego w takiej postaci nigdy nie poprę.
- Wielu Polaków, nie tylko homoseksualistów oburzyło się na taką decyzję Sejmu. Co pan im odpowie?
- Za pośrednictwem mediów tłumaczę swoje stanowisko. Natomiast osobiście z tymi ludźmi się nie spotkam. Boję się ich. Pobiliby mnie. Są tolerancyjni, ale tylko dla samych siebie.
Myślicie, że homoseksualiści naprawdę pobiliby tego pana? Wydaje się, że do niedawna to raczej oni mogli się bać agresji. Na szczęście te czasy już chyba minęły.