Zientarskiemu chyba znowu się upiecze. Jak pisaliśmy, dziennikarz, który czuje się zbyt słabo, by pojawiać się w sądzie, ale na tyle dobrze, aby jeździć skuterem po ulicach Warszawy, potrącił wczoraj pieszego. Zobacz: Z OSTATNIEJ CHWILI: Zientarski POTRĄCIŁ PIESZEGO!
Poszkodowany ma uszkodzone kolano, prawdopodobnie zerwane więzadła i lewą nogę w gipsie.
Wracałem z pracy i chciałem przejść przez jezdnię - relacjonuje w rozmowie z Super Expressem. Ledwo wychyliłem się zza autobusu, nagle coś uderzył we mnie z potworną siłą. Zanim zorientowałem się, co się dzieje, leżałem na jezdni i nie mogłem ruszyć nogą.
Policjanci, którzy pojawili się na miejscu wypadku, orzekli, że... sam jest sobie winien.
Powiedzieli, że to moja wina i dali mi do podpisania mandat, więc podpisałem - mówi mężczyzna.
Czyli oprócz złamanej nogi ma więc do zapłacenia 220 zł.
Winny zdarzenia jest pieszy, który wtargnął na jezdnię zza autobusu - mówi w rozmowie z tabloidem asp. Mariusz Mrozek, rzecznik komendanta policji.
Rodzi się pytanie, jak to możliwe, że człowiek, który w lutym 2008 roku rozbił ferrari i zabił kolegę, jeździ sobie po mieście skuterem, jakby nic się nie stało? - zastanawia się tabloid. Polskie prawo na to pozwala. Jeśli pojemność silnika nie przekracza 50 cm sześciennych oraz jeśli ma on ogranicznik, który nie pozwala przekraczać 45 km na godzinę, mogą nim jeździć nawet 13-letnie dzieci.