Wygląda na to, że wylewanie pomyj na byłego męża zilustrowane ładnymi, kolorowymi zdjęciami stało się jej hobby. Od rozwodu Edyty Górniak i Dariusza Krupy minęły już trzy lata. Piosenkarka nadal nie może jednak pogodzić się z tym, co się stało, bo nieustannie poniża swojego byłego męża w mediach. W najnowszym wywiadzie w Gali opowiada o tym, jak bardzo jest teraz szczęśliwa. Przekreśla jednak wszystkie nieszczęśliwe lata spędzone u boku Darka.
Udawałam, że jest dobrze. Nie znoszę udawać, dławiło mnie to, więc dziś wielkim moim szczęściem i wolnością jest to, że już nie muszę udawać. Czułam się tak, jakby ktoś uśpił mnie na kilka lat - mówi. Byłam wtedy zupełnie nieobecna duchem i ciałem, i jako artysta, i w ogóle jako człowiek. Nie byłam sobą. Nie rozpoznawałam w lustrze swoich oczu. Zawsze umiałam się cieszyć każdym drobiazgiem. Byłam ciągle uśmiechnięta, optymistyczna, kreatywna, spontaniczna. I to we mnie zgasło. Zrozumiałam, że muszę siebie ratować.
Ratunkiem okazał się bardzo medialny rozwód i późniejsze kłótnie o syna. Górniak twierdzi także, że z perspektywy czasu widać, że Darek nie był w niej zakochany i związał się z nią tylko dla pieniędzy.
Dariusz Krupa mnie nie kochał. On kochał moje pieniądze. Pokazał to kilkanaście razy, pokazał to po naszym rozstaniu, pokazał w czasie rozprawy rozwodowej. A po niej robił przyjęcia dla dziennikarzy w naszym ogrodzie. I opowiadał, jakim jest biednym, porzuconym przez żonę człowiekiem – twierdzi Górniak. Potem znalazłam dokumenty, które świadczą o tym, że cała nasza relacja była zaplanowana pod kątem finansowym. Wszystko było przemyślane. Tyle tylko, że nie umiał skorzystać z tego majątku, roztrwonił go. Ale zostawmy to, nie ma to już znaczenia.
Zrzuca także na niego winę za wszystkie swoje porażki i kiepski stan kariery muzycznej. Według niej, gdyby nie on, byłaby dziś światowej sławy gwiazdą :)
Takiego miałam menadżera... Broadway, światowa kariera, duet z Jose Carrerasem, a potem centrum handlowe. Nie chciałam dopuścić do tego, żeby mąż, który nie ma pracy, jest przygnębiony, jest osobą przy żonie, która ma wszystko, źle się czuł - poniża go w swoim stylu. Więc wymyśliłam dla niego posadę menadżera, a on po prostu zrujnował to, co ja zbudowałam. Najpierw wysuszył mnie jako artystkę, potem ściągnął do takiej rangi... Mówił: Musisz wyjść na scenę, bo ja potrzebuję pieniędzy, więc wychodziłam na tę scenę. Myślałam, że tak trzeba.
Edyta zawsze wie, co i jak powiedzieć, żeby mu maksymalnie dokopać. Myślicie, że kiedyś mu odpuści?