Udała się temu Adamczykowi żona. Nie dość że ambitna, to jeszcze utalentowana. Ta kobieta sukcesu po rozstaniu z Piotrem zaczęła ostrą autopromocję w polskich mediach. Niedawno reklamowano ją w TVN i przekonywano, że "ma talent". A nawet trzy talenty. Widzowie dowiedzieli się, że Katarzyna jest "bardzo utalentowaną aktorką, piosenkarką i tancerką". W dodatku lubi konie. Jej osobowość i sukcesy reklamuje również nowa Gala.
Rozz ma wyjątkowego farta, bo akurat w momencie tej natężonej promocji wybuchła afera z Wojciechem Fibakiem, który chwalił się dziennikarce Wprost, że poznał ją z bogatym mężem. Zobacz: Fibak "USTAWIAŁ" młode dziewczyny z bogaczami?! "POZNAŁEM GWIZDAŁĘ Z TYM FRANCUZEM!"
W Gali celebrytka chwali się, że mimo że ma dopiero 33 lata, jest już bogata i nie musi pracować. Wyjaśnia, że... we Francji "połączyła ze sobą odpowiednich ludzi w odpowiednim miejscu i czasie". Brzmi interesująco.
Nikt mnie nie utrzymuje - chwali się. Miałam dużo szczęścia, że w trakcie mojego życia we Francji udało mi się połączyć ze sobą odpowiednich ludzi w odpowiednim miejscu i czasie, co zaowocowało dobrymi inwestycjami, i dzisiaj rzeczywiście nie muszę pracować, by utrzymać rodzinę.
Wyjaśnia, że wyszło jej w życiu i teraz ma czas na swoje pasje:
Może to zabawnie zabrzmi, bo mój były mąż jest człowiekiem sukcesu, ale w swoim czasie pomogłam mu zrealizować dwa poważne kontrakty, dzięki którym dziś mogę funkcjonować tak, że dzielę czas między moje dzieci a pasje - dodaje. Mam w sobie dużo wdzięczności dla losu, za taką hojność. I pewnie jest to jeden z powodów, dla których mam w sobie ten spokój, o którym mówisz. Z drugiej strony spokój daje mi to, że jestem pogodzona ze sobą, z życiem.
Ten spokój zaowocował również ambitnymi planami. Katarzyna zapowiada, że przyszłym roku zrealizuje... sztukę teatralną.
Pracuję teraz nad tym, aby wystawić w Polsce sztukę teatralną. Chciałabym, żeby miała premierę w przyszłym roku. Do tej pory różne zdarzenia odsuwały to w czasie, ale teraz przyszedł ten właściwy moment - wyjaśnia. I dodaje, że jest osobą miezynarodowego sukcesu, o którym wiedzą tylko ci bardziej wyrobieni:
Zawodowo większość rzeczy zrobiłam we Francji i w Stanach. Nic dziwnego, że w Polsce niewiele osób o tym wie.
Gwizdała opowiada również, z jakim zapałem uczyła się języka francuskiego, stając się "Kate Rozz", i jak osiągnęła w nim mistrzostwo:
Podeszłam do tego bardzo ambitnie - mówi skromnie. Poszłam do szkoły, by opanować francuski. Uczyłam się nazwisk polityków, pisarzy, artystów. Odkryłam świetny sposób na połączenie wszystkiego - czytanie dziennika "Le Figaro" i oglądanie wiadomości. Informacje się pokrywały. Pamiętam, jak znajomi się ze mnie śmiali, że czytam konstytucję francuską, ale uznałam, że warto.
No pewnie, że warto. Jest potem o czym opowiadać w gazetach.
W Dzień Dobry TVN Kasia wyznała z kolei, że "do Paryża zaprowadziły ją konie".
Przy okazji, przypomniał nam się taki kultowy wywiad: Mandaryna: "MÓJ FACET TO KSIĄŻĘ! Dał mi helikopter!"
Pamiętacie? ;)