Trwa ładowanie...
Przejdź na

Poród już w lutym

0
Podziel się:

Nowe dziecko Wiśniewskich dostanie imię... Vivienne. W sam raz na okładkę i sesję zdjęciową do Vivy!.

Poród już w lutym

Nowe dziecko Wiśniewskich dostanie imię... Vivienne. W sam raz na okładkę i sesję zdjęciową do Vivy!. Ania pisze na blogu, że termin porodu wyznaczono na pierwsze dni lutego:

Po pierwsze to dla mnie okres wiecznego oczekiwania ... najbardziej oczywiście na malutką Vivienne, ale niemniej też na płytę, na swoją kolej przy pobraniu krwi, na działanie glukozy, czy wreszcie na dobrą kartę przy wysokich blindach.

Przeżywamy aktualnie trzydziesty tydzień ciąży ... i powiem szczerze ... nie moge doczekac się już rozwiązania. O ile pierwsza ciąża z Eti była codzienną celebracją i zaglądaniem do książek szukając odpowiedzi na pytania, a ile podrosła od wczoraj, a czy bardziej czy mniej kopie :-) o tyle z Vivienne jest zupełnie inaczej. Ja po prostu nie jestem w stanie dłużej na nią czekać ... tak bardzo za nia tęsknie i martwię się sto razy więcej i boję sie o nią ... doszłam nawet do wniosku, że kobieta powinna być w ciąży tylko raz. Każde następne dzieciątko winno być przynoszone na rękach w przeciągu góra dwóch tygodni od momentu zajścia w ciąże, wytęsknionej mamie :-)

Wspomina też, jakiegoś niemiłego faceta na stacji benzynowej, który nie odstąpił jej ostatniego hot-doga:

W jakiś piątek między korkami zabrakło mi benzyny i musiałam pilnie zatankować. plusem postoju miałbyć też szybki hotdog, bo malutka Vivienne juz prawie krzyczała z głodu. Po zapłaceniu za benzynę zamówiłam ciepłego hotdoga. O dziwo pan w garniturze stojący przy kasie obok zrobił to samo niemal w tym samym czasie. Pani obsługująca grilla poinformowała nas bez emocji, że parówka jest tylko jedna. Staram się nie wykorzystywać faktu, że jestem w ciąży i nie paraduje z brzuszkiem oczekując miłego gestu. Tym razem jednak głód wziął górę i rozpiełam płaszcz by jeszcze bardziej odsłonić wydatny brzuszek. Pan spojrzał na mnie chłodno i rzekł: "wie pani co, mam dziwne wrażenie, że jednak byłem pierwszy z zamówieniem". Zawstydziłam się tak mocno, ze chwyciłam szybko tabliczkę, zakazanej mi mlecznej czekolady wyszłam. siedziałm póxniej z dwadzieścia minut w samochodzie jedząc ją i przeklinając w duszy.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)