Joannie Liszowskiej regularnie jest krytykowana za stylizacje. Rzeczywiście nie ma do nich ostatnio szczęścia, czego najlepszy przykładem strój, w którym wystąpiła na koncercie sylwestrowym Polsatu. Ponoć jego pomysłodawczynią była sama dyrektor programowa stacji, Nina Terentiew, co zarazem świadczy także i o jej guście.
Na szczęścia aktorka ma dystans do takich spraw. Wydaje się, ze najważniejsze dla niej jest, by podobać się mężowi, szwedzkiemu milionerowi Oli Serneke, który ponoć uwielbia jej pełne kształty.
Ja się tym w ogóle nie zajmuję - wyznaje aktorka. Ja się chyba w ogóle nie interesuję swoim wyglądem tak, bym miała się tym jakoś przejmować.
To odważne stwierdzenie jak na aktorkę. Jednak sytuacja Liszowskiej rzeczywiście jest taka, że nie musi specjalnie przejmować tym, co o niej myślą inni.
Liszowska najwyraźniej postanowiła udawać, że nie ma nic wspólnego z modowymi wpadkami. Niedawno jeszcze chwaliła się, że pomysły na kreacje wymyśla sama. Zobacz: Liszowska: "Kreacje powstają w mojej głowie!"