Małgorzata Potocka po 30 latach znajomości, w 2009 roku wyszła za mąż za Jana Nowickiego. Dla niego był to pierwszy ślub w życiu. Dla niej kolejny, co mąż lubi jej wypominać. Niestety, po 4 latach coś zaczęło się między nimi psuć. Obecnie para jest w trakcie rozwodu. Niedawno aktor stwierdził publicznie, że Małgorzata nigdy nie traktowała małżeństwa poważnie, a ich ślub "był równie mało znaczący co rozwód". Zobacz: Nowicki: "Nasz ślub był równie mało znaczący co rozwód!"
Potocka odbiera to zupełnie inaczej. W rozmowie z Super Expressem zapewnia, że Jan był i pozostanie miłością jej życia.
Mam ogromny żal i ogromnie mi szkoda - wyznaje w tabloidzie. Ja do mojego męża mam ciągle taki sam stosunek. Szanuję go, uwielbiam. To mój mąż wystąpił o rozwód. Któregoś dnia przyszedł do domu i powiedział: "Jest to ostatni dzień mojego pobytu w Warszawie, nie chcę tu przyjeżdżać, nie chcę tu być." Jan po prostu uciekł z Warszawy, a ja? Trudno, żebym przeniosła się gdziekolwiek poza Warszawę i rozstała z teatrem. Ciągle nie rozumiem naszego rozstania, bo dalej jesteśmy w wielkiej przyjaźni.
Przy okazji Potocka skarży się, że aktorka, która zarzuciła jej zaległości w wypłacaniu pensji, okazała się niewdzięczna i nie umiała docenić tego, co dla niej zarobiła.
Przypomnijmy, że chodzi o Joannę Mrotek, która odeszła z Teatru Sabat po tym, gdy odkryła, że Potocka zamiast na pensje dla pracowników, wydaje pieniądze na luksusowe wakacje z Iwo Orłowskim.
Dziwię się tym słowom - komentuje Małgorzata. Ona otrzymała w teatrze wszystko co najlepsze, promocję swojej osoby, oprawę baletową do swoich numerów, a przede wszystkim udoskonaliła swój warsztat aktorski i wokalny. Czasem jest tak, że pieniądze wpływają w ratach i honoraria wypłacane są z opóźnieniem. A co do wakacji to przepraszam, ale to jest moja prywatna sprawa. Mogę jechać gdzie chcę, bo ja w tym teatrze bardzo ciężko pracuję.