Tomasz Lis zaprosił wczoraj do swojego programu Magdalenę Środę, Ewę Wanat, Jacka Żakowskiego oraz Marcina Dzierżanowskiego z Wprost. Dyskutowano oczywiście o molestowaniu, mobbingu i Kamilu Durczoku, nie podając jednak jego nazwiska. W polskiej telewizji od ponad miesiąca jego nazwiska nie wolno wymawiać.
Środa, zabierająca głos w sprawie wykorzystywania kobiet już wielokrotnie, podkreślała, że sytuacje takie nie zdarzają się jedynie w miejscu pracy i są wynikiem wielowiekowego traktowania kobiet jak obiektów seksualnych.
Dajemy naszą zgodę albo milczymy nad tym problemem, dlatego że jest on tak głęboko wpisany, wcale nie w sprawy seksualne, tylko w kulturę przede wszystkim, i w relacje kanoniczne. Bo oczywiście problem molestowania to jest problem władzy, problem kultury i to jest problem stratyfikacji społecznej, pozycji, którą zajmują kobiety, ekonomicznej pozycji, którą zajmują kobiety w obrębie pracy. A ponieważ to jest sytuacja absolutnie powszechna, bo przecież to nie jest kwestia tylko polityków, jak to było z seksaferą, to nie jest kwestia tylko mediów. Cały czas jesteśmy społeczeństwem konserwatywnym - tłumaczyła Środa. _**Kobiety przez setki lat były obiektami seksualnymi w sferze prywatnej i stosunek mężczyzn do kobiet jako obiektów seksualnych jest stosunkiem naturalnym. T**eraz te kobiety wchodzą do sfery publicznej i ten stosunek prywatności zostaje zachowany. Mężczyźni myślą, że to jest normalne, że powiedzą niechciany komplement, że poklepią po pupie albo zachowają się w sposób seksistowski._
Dodała również, że Durczok przez lata swojej dziennikarskiej pracy nie zaprosił do programu... żadnej kobiety.
Wszyscy o tym wiedzieli - mówiła o oskarżeniach o molestowanie. Plotki nie biorą się znikąd. Kiedy w Kościele irlandzkim czy amerykańskim były afery pedofilskie, to przetoczyła się tam lawina. A w Polsce nie ma takiej dynamiki. Od czasu do czasu pojawia się afera pedofilska czy seksafera, a potem wszystko wraca do tzw. normy.
Marcin Dzierżanowski z Wprost dodał, że winnymi medialnej afery wokół całej sprawy nie są dziennikarze czy ludzie chcący poznać prawdę o tym, co działo się w redakcji Faktów. Winny jest ten, który miał dopuścić się molestowania i mobbingu:
Ofiarą całej sytuacji jest sam Durczok, jego rodzina, stacja, "Fakty"... Tylko czyje to są ofiary? To nie są ofiary "Wprost", tylko Kamila Durczoka - zapewniał. To on naraził swoją reputację na szwank swoimi działaniami. Oczywiście, jest na pewno parę osób, które to widziały i na to pozwalały.
Dawnego kolegi próbował bronić Tomasz Lis: Jeśli w następnym numerze napiszecie, że Żakowski lub ja jesteśmy pedofilami, jesteśmy załatwieni – mówił zaniepokojony do Dzierżanowskiego. Nie napiszemy, bo nie jesteście - odparł dziennikarz.
Stanowczo w tej sprawie wypowiedział się również Jacek Żakowski:
W naszym kraju pokutuje przekonanie, że każda słabość jest przyczyną do odczuwania wstydu. Choroba, niepowodzenie w pracy, to, że się jest ofiarą. To jest bardzo głęboko zakodowane - przypomina. Ta niewiara, że jeśli poproszę o pomoc, to ją otrzymam.
I właśnie dlatego trzeba o tym pisać. Musimy przypominać ofiarom mobbingu i molestowania, że to nie one muszą czuć się źle. To ten, kto je dręczył, musi czuć się okropnie i żyć w stresie. To i tak mała kara przy tym, co tacy bezwzględni ludzie potrafią zrobić swoim ofiarom.