Kilka sezonów temu świat mody zachwycił się "modelkami plus size" - kobietami o wymiarach zbyt dużych od ogólnie przyjętych standardów i idealnego "rozmiaru zero". Modelki plus size zrobiły sporą karierę i jako "ambasadorki normalności" przekonują, że to nie one wykraczają poza granice. Nienaturalnym ekstremum mają być przeraźliwie chude kobiety z pierwszych stron gazet. Przypomnijmy: Modelki XXL: "Nie jesteśmy aniołkami, jesteśmy kobietami!"
Jednak do tej pory rzadko otwarcie mówiło się o prawdziwych kulisach pracy topowych modelek. Te, które zrobiły największe kariery solennie zapewniają, że ich zawód nie jest związany z wyrzeczeniami a anoreksja i bulimia to wymysły zazdrosnych konkurentek. Nieco inne światło na zawód modelki rzuciła właśnie Laura Wells, modelka "plus size".
Australijka opowiedziała w ostatnim wywiadzie o tym, jak wyglądały przygotowania do nowojorskiego Tygodnia Mody. Laura mieszkała w pokoju z kilkoma "standardowymi" modelkami noszącymi rozmiar zero. Na kilka dni przed pokazem dziewczyny dostały surowe wytyczne.
Każda z nich miała swojego agenta i ci agenci kazali im jeść po jednym krakersie dziennie i popijać go wodą. Zabronili im jeść czegoś więcej - powiedziała Laura. Łykały tylko tabletki, jadły krakersy i piły wodę. To wszystko zaczyna się robić bardzo niebezpieczne, bo wpływa nie tylko na zdrowie i ciało, ale przede wszystkim na myślenie.
Mieszkałyśmy razem i te dziewczyny zaczęły się zastanawiać, dlaczego ja żyję normalnie. Jem zdrowo, ruszam się, piję nawet wino o czasu do czasu. Ciągle porównywały się do mnie, bo widziały, że ja jestem szczęśliwa i niezestresowana tak jak one.
Słowa Laury już wywołały burzę w środowisku, które orzekło, że modelka wyolbrzymia fakty.
Porównajcie zdjęcia Laury i innych, "normalnych" modelek.
Widzicie różnicę?