Mimo że od drugiej tury wyborów minęło już sześć tygodni, sprzyjający Platformie Obywatelskiej i Bronisławowi Komorowskiemu dziennikarze wciąż roztrząsają przyczyny jego porażki. Jednym z najbardziej zainteresowanych jest oczywiście Tomasz Lis, który w trakcie kampanii oficjalnie zaangażował się w walkę po stronie jednego kandydata. Przypomnijmy: Duda o Lisie: "WKURZYŁ MNIE BARDZO. Porozmawiałem z nim jak ojciec z ojcem"
Lis kiepsko znosi również popularność Pawła Kukiza i wciąż próbuje "zdiagnozować" polskie społeczeństwo, nie widząc oczywiście żadnej winy rządzących czy swojej własnej. W dzisiejszej audycji w TOK FM stwierdził, że brak poparcia dla PO to wynik... "znudzenia młodych luksusem". Ostro atakował niewdzięczne, zbuntowane dzieci bogatych rodziców.Ma chyba na myśli kogoś konkretnego.
Ja zastanawiam się, czy w efekcie tej dość taniej licytacji Polska stanie się krajem o wiele bardziej nieszczęśliwym, niż jest dzisiaj. Wracam do tego, co się naprawdę stało w okolicy tej pierwszej tury. Mówicie, że właśnie pojawiła się potrzeba solidarności - jak się posłucha tzw. kukizowców, to jest oczywiście bunt przeciwko temu, co jest, bunt przeciwko polityce, bunt przeciwko nierówności szans. Ale według mnie równie jasny, równie odczytywalny jest nurt buntu młodych sponsorowanych przez swoich rodziców. Tzn. rodzice zapierniczają od rana do wieczora, harują jak woły, swoim dzieciom oferują wszystko, czerwony dywan na całej życie. Dzieci nie są w stanie wytrzymać tego bezmiaru sponsorowanej nudy i postanowiły wykonać pewien gest, całkiem polityczny, być może nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.
Kogo ma na myśli Tomasz Lis? Te miliony złotych z telewizji publicznej chyba naprawdę mu zaszkodziły.