Wczoraj w warszawskim sądzie odbyła się pierwsza rozprawa z powództwa Kamila Durczoka przeciwko tygodnikowi Wprost. Były szef Faktów pozwał tygodnik za opublikowanie w styczniu tego roku artykułu, w którym opisane zostały przypadku mobbingu i molestowania seksualnego, których miał się dopuszczać wobec swoich pracowników. Zobacz: "Wprost": "Molestowania i mobbingu dopuszczał się Kamil Durczok"
Dziennikarz zapewnia, że nigdy nic takiego nie miało miejsca i domaga się od wydawcy tygodnika milionów odszkodowania. Na sali sądowej okazało się jednak, że jego byli współpracownicy zapamiętali to trochę inaczej. Jak donosi Fakt, obciążające go zeznania złożył m.in wydawca programu, współpracujący z Durczokiem od 2009 roku.
Jeśli chodzi o mobbing, to tak, byłem świadkiem niepożądanych zachowań pana Kamila Durczoka - zeznał Marcin C.. Molestowania seksualnego nie byłem świadkiem, ale osoby molestowane mi się zwierzały. Są osoby, które były przedmiotem takich nalegań i próśb.
Jego dalsze zeznania zostały utajnione, więc nadal nie wiadomo, dlaczego przez tyle lat nikt nie ukrócił zachowania gwiazdora TVN-u. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby Wprost nie nagłośnił tej sprawy, nadal nikt by się nią nie przejmował, oczywiście za wyjątkiem ofiar.
Zeznania złożyła również dziennikarka Agata C.. Ona także przyznała, że temat nie jest jej obcy.
Słyszałam coś o propozycjach dla pani Agnieszki S. - ujawniła.
Zdaniem znanego warszawskiego prawnika, pragnącego zachować anonimowość, zeznania byłych pracowników znacząco zmieniają sytuację Durczoka.
Sąd może na ich podstawie uznać, że istnieją poważne przesłanki do wszczęcia przez prokuraturę śledztwa w sprawie domniemanego molestowania podwładnych przez Kamila Durczoka - przyznaje w Fakcie.
Adwokat dziennikarza zapewnia jednak, że jest dobrej myśli.
Po to złożyliśmy pozew, żeby wygrać - zapowiada mecenas Jacek Dubois. Jesteśmy głęboko przekonani, że dziennikarze Wprost nie dotrzymali rzetelności dziennikarskiej. Jest jeszcze około 100 świadków do przesłuchania. Sąd będzie cyklicznie wyznaczał na rozprawę po 10 osób do zeznań.
Wczoraj w sądzie Kamil Durczok wyglądał na przygnębionego, ale w rozmowie z Faktem przekonuje, że wszystko jest na dobrej drodze.
Jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że na sali sądowej wyjdzie prawda o tej sprawie - powiedział. Mogę powiedzieć, że w przeciwieństwie do niektórych polityków mocno wierzę w wymiar sprawiedliwości i bardzo mocno wierzę, że ta sprawa znajdzie swój sprawiedliwy finał. Na razie nie mam żadnych planów jeśli chodzi o karierę zawodową. Na razie zajmuje mnie ta sprawa.
Przypomnijmy, że o dręczeniu pracowników Faktów TVN pisał nie tylko Wprost, ale również Newsweek. Drugiego tygodnika Kamil jednak nie pozwał, a nawet nie skomentował jego, równie mocnego, artykułu. Boi się chyba konfrontacji z jego naczelnym, Tomaszem Lisem.
Przypomnijmy ten tekst: Pracownik o Durczoku: "Pycha posunięta do granic absurdu! CZOŁGAŁ LUDZI, UPOKARZAŁ"