14 stycznia zmarła żona Jacka Borkowskiego. Magdalena Borkowska przegrała walkę z białaczką zaledwie miesiąc po usłyszeniu diagnozy. Okazało się, że lekarze wykryli ją zbyt późno, by dało się cokolwiek zrobić. Śmierć Borkowskiej była szokiem dla całej rodziny: męża, 12-letniego syna i 10-letniej córki. Nikt nie spodziewał się, że nadejdzie tak szybko.
Jacek Borkowski wspomina żonę w rozmowach z tabloidami. Ujawnia też, jak sobie radzi po tragedii.
Nie mogę się załamać. To wiem z całą pewnością. Zawsze w moim życiu na pierwszym miejscu były dzieci, a dopiero potem ja. I dla nich staram się żyć normalnie - wyznaje w tygodniku Rewia. Właśnie przytulam syna, który niedługo mnie przerośnie i patrzę na córeczkę, która się do mnie uśmiecha. Nasze siły w domu rozkładają się już inaczej, tak by wspólnie wypełnić wyrwę po Magdzie. Ona dbała o cały dom, o lekcje, zakupy, ubrania, a nawet moje sprawy zawodowe.
Na razie radzę sobie sam, ale tylko dzięki Magdzie, która miała wszystko uporządkowane i zbudowała dobre relacje w branży estradowej. Mam też wsparcie mojej córki Karoliny i przyjaciół. Nawet nie wiedziałem, że jest tyle osób, na które mogę liczyć. To budujące. Każdego może spotkać taki los. Cóż warte są wielkie role i pieniądze, kiedy za to nie można kupić życia? Myślałem, że będzie odwrotnie, że ja odejdę pierwszy, a stało się inaczej, ale uśmiecham się i idę przez życie dalej. Tego nauczyła mnie mama.
Zobacz też: Borkowski: "Tylko w nocy mogę sobie płakać"