Dzisiaj w studio TVP odbyła się prezentacja kandydatów na reprezentantów Polski na tegorocznym konkursie Eurowizji. Na scenie występowały kolejne wokalistki, którym udało się dostać do finałowej grupy. Przed widzami zaśpiewała Kasia Moś, która popularność zdobyła dzięki trzeciej edycji Must be the music, a także Natalia Szroeder. Hitem wieczory była mocno fałszująca Ola Gintrowska, która była bardziej kiczowata niż cała Eurowizja. Tak złego wokalu nie słyszeliśmy od czasów Mandaryny. Jedynym z dwóch męskich wykonawców, który walczył o reprezentowanie Polski był Michał Szpak. Występ kontrowersyjnego gwiazdora mocno wyróżniał się na plus na tle poprzedzających go "gwiazd".
Prawdziwa walka o finał na Eurowizji miała rozegrać się między Margaret i Edytą Górniak. Młodsza z gwiazd, która debiutowała w Internecie i zyskała sławę dzięki teledyskowi z nudystami, zaśpiewała kawałem Cool Me Down. Zupełnie inny styl muzyczny zaprezentowała Edzia, która już niemal raz wygrała europejski festiwal. Piosenkarka wykonała liryczną balladę Grateful i pokazała siłę swojego głosu. Obie wokalistki do ostatniej chwili zachęcały fanów do głosowania na swoich portalach społecznościowych.
Ostetecznie faworytka, czyli Edyta Górniak zajęła dopiero… trzecie miejsce. Głosowało na nią ledwo ponad 18 procent widzów. Druga okazała się Margaret. Teraz zaskoczenie wieczoru. Najbardziej zorganizowanych fanów ma Michał Szpak, który dostał 35 % głosów. W tegorocznej Eurowizji Polske będzie reprezentować nasza własna "polska Conchita".
Jest to dla mnie wielki zaszczyt, ze będę mógł reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej i obiecuje, ze dam z siebie wszystko i Was nie zawiodę. Dzisiejszy dzień był dla mnie niezwykły, nie zapomnę go do końca życia - powiedział w komentarzu dla Pudelka Szpak.