Dziś wieczorem w Sztokholmie Michał Szpak stanie do konkurencji w drugim półfinale Eurowizji. W wywiadzie dla Pudelka opowiedział o swoich przygotowaniach i tym, jak cała impreza wygląda od kulis.
Szanse Michała w konkursie są oceniane bardzo wysoko, co powoduje liczne spekulacje wśród ekspertów muzycznych. W wywiadzie dla Pudelka przygotowanie i występ Szpaka ocenił dziennikarz muzyczny, Artur Orzech, który będzie polskim komentatorem na Eurowizji. Choć wierzy w miejsce piosenkarza w finale, sceptycznie podchodzi do jego wygranej.
Jestem dosyć spokojny o wejście do finału, natomiast czy wygramy Eurowizję, to nie wiem - powiedział. Pytanie, czy my chcemy w ogóle wygrać. Pewnie mnóstwo fanów w Polsce by chciało, ale czy to będzie ta piosenka, która podbije serca całej Europy? To tak naprawdę jeden wieczór, trzy minuty, sporo geopolitycznych sytuacji wokół konkursu. Mówię to zawsze w komentarzach, że głosy nie padają na piosenki, tylko na kraje.
Pewną niezręcznością moim zdaniem jest to, kiedy prowadzący Eurowizję najpierw mówią o piosenkach, wyliczają, że mamy ich 18, ale kiedy pada hasło na rozpoczęcie głosowania, to znikają tytuły piosenek i jest tylko nazwa kraju. To podprogowo wywołuje sytuację, że głosujemy na kraj, a nie na piosenkę. To troszkę błędne założenie, ale pewnie tego nie unikniemy.
Dziennikarz opowiedział też, jak Eurowizja wygląda od strony zaplecza, ale z perspektywy komentatora, a nie występującego.
Dla mnie to głównie praca, bo cykl moich zadań i tygodniowego funkcjonowania na Eurowizji jest dość schematyczny. W przeddzień mamy odprawy komentatorskie, potem praca nad biogramami artystów. Ja staram się, żeby to nie było kopiowanie stron z Internetu: chodzę na próby, staram się dowiedzieć czegoś od artystów, a to wymaga sporo pracy.
Jak ktoś fałszuje, trzeba to mówić. Odbiorca nie jest idiotą. Jak ktoś jest ubrany skandalicznie, to trzeba powiedzieć, bo widz też to widzi. Gdybym wiedział, kto wygra, to dawno byśmy organizowali Eurowizję.