Miesiąc temu Marina Łuczenko i Wojciech Szczęsny pobrali się podczas luksusowej ceremonii w Grecji. Wyceniany na około milion złotych ślub pochwaliła nawet znana z wyrafinowanego i kosztownego gustu Agnieszka Popielewicz-Hyży. Jej zdaniem, było bardzo światowo i czuć było "powiew Zachodu".
W rozmowie z magazynem Gala Marina wyznaje, że nie sądziła, że kiedykolwiek do tego dojdzie, bo skupiała się na karierze. Poświęciła ją jednak dla jednego z najbogatszych polskich dwudziestolatków. Chwali Wojtka za silny charakter i dodaje skromnie, że sama ma podobny:
Myślałam sobie: "Ja, Marina, żoną? Co najmniej do trzydziestki skupiam się na karierze". Wszystko się zmieniło, gdy spotkałam Wojtka. Teraz wiem, że gdy poznajesz tę jedną jedyną osobę, dzielisz się na pół, żeby oddać część siebie ukochanemu. Mam nadzieję, że tak zostanie na zawsze. Wojtek jest moim bohaterem. Żeby robić karierę w sporcie, trzeba mieć silny charakter. W liceum, podczas gdy jego koledzy chodzili na imprezy, on trenował. Ja miałam tak samo - pasja była ważniejsza od przyjemności. Jestem najwierniejszym kibicem mojego męża. Cieszę się, gdy wygrywa, bo wtedy jest szczęśliwy, a jego szczęście jest dla mnie najważniejsze. Ale nie interesuję się piłką do tego stopnia, by oglądać mecze, w których on nie gra. Dużo za to o sporcie rozmawiamy. Jest częścią naszego życia, podobnie jak muzyka. Spotykamy się z Wojtkiem w pół drogi.
Okazuje się, że w związku Mariny z Wojtkiem pomogły jej problemy z głosem. Kiedy lekarze zdiagnozowali polip na jej strunach głosowych i nie byli w stanie przewidzieć, czy kiedykolwiek będzie mogła wrócić do śpiewania, marzenia o karierze chwilowo poszły w kąt.
Bałam się, że stracę wszystko - wyznaje Marina. Tożsamość, pracę, siebie. W pewnym momencie całkowicie straciłam głos. Gdy usunęłam się w cień w powodu problemów z głosem, media rozpisywały się o moich egzotycznych podróżach z Wojtkiem. A ja nie chciałam robić z siebie ofiary.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Przez kłopoty z głosem Marina znalazła czas na miłość i nie musi już śpiewać.
Problemy z głosem nauczyły mnie pokory. W pewnym momencie zrozumiałam, że kariera to nie wszytko i w tej pogoni za sukcesem nie zauważamy małych rzeczy - wyznaje w Gali. Zapominamy o tym, co najważniejsze. Miałam chwile refleksji, by skupić się na rodzinie i przyjaciołach. Dzień ślubu zdecydowanie był najpiękniejszym dniem w moim życiu. Nigdy nie byłam niczego bardziej pewna. Wyjechałabym z Wojtkiem nawet na koniec świata.
Na pewno będzie miała niejedną okazję.