Nieco ponad rok temu Michał Figurski trafił do szpitala z rozległym krwotokiem w obrębie czaszki. Jak się okazało, wywołało go pęknięcie naczynia krwionośnego osłabionego wieloletnią, nieleczoną cukrzycą. Lekarze walczyli o życie Figurskiego przez kilka dni, a po wybudzeniu ze śpiączki musiał od nowa uczyć się mówić, jeść i chodzić.
Michał wraca do telewizji z nowym programem i w związku z tym coraz częściej mówi o swojej historii i zdrowiu. Dziennikarz z pomocą byłej żony zbierał pieniądze na swoje leczenie (zebrali kilkadziesiąt tysięcy złotych), mimo że nie powinno brakować mu pieniędzy. W czasach, gdy zarabiał kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie jeździł porsche Panamera wartym około 400 tysięcy złotych. Zarabiał też świetnie na reklamach. Przyznaje, że za jedną z nich kupił sobie dom. Żali się jednak, że "nie udało mu się odłożyć fortuny".
Figurski walczy o współczucie również w nowym numerze Newsweeka. Tygodnik Tomasza Lisa opublikował artykuł na jego temat, w którym wytyka Polakom, że są hipokrytami, bo kiedyś "rżeli z jego programów", a dzisiaj odmawiają mu współczucia:
W starych czasach, na początku XXI wieku, świat należy do Figurskiego. Cała Polska rży z jego programów radiowych, ale zapamięta tylko przegięty żart o gwałceniu Ukrainek. Zaleją go hejtem, odbiorą talk-show w telewizji, żona straci pracę, a potem on straci żonę - czytamy.
Newsweek cytuje też oburzonego scenarzystę Andrzeja Saramonowicza, który przekonuje, że "środowisko" powinno bronić Michała, tak jak innych kolegów. Niestety, odwrócono się od niego przez "świętojebliwość":
Środowisko dało przykład kabotyństwa i świętojebliwości. Można położyć każdego z nas na stole ofiarnym, skopać i jeszcze nasikać. Zaraz ktoś mu wypowiedział umowę na zapowiadanie meczów na trwającym wtedy Euro, ktoś inny na reprezentowanie. Zaczęli go traktować jak trędowatego.
Robiliśmy skandal za skandalem i wszyscy bili brawo - wspomina Michał. Im bardziej absurdalnie, tym większy poklask. Jak stałem w korku, ludzie podchodzili przybić piątkę albo mówili, że rano spóźnili się do pracy, bo musieli dosłuchać nas do końca. Nie było potrzeby dorastać.
Zaczęła mi szajba odbijać. Bajeczne wakacje, drogie samochody - przyznaje Figurski. Nie chce o tym opowiadać, ale branża pamięta. Jeździ limuzyną porsche panamera i wielkim SUV-em land rover discovery. Kupuje harleya. Podobno zarabia wtedy 40 tys. zł miesięcznie z samego radia - pisze Newsweek. Ma program w telewizji, firmę producencką, prowadzi imprezy. Bawi się też na całego.
_**- Kuba zaczął narzekać, że Misio jest leniem**_ - opowiada znajomy. - Chlał wieczorem, przychodził rano nawalony, a w audycji na żywca trzeba mieć refleks.
Dalej Newsweek przypomina początki kłopotów ze zdrowiem:
Pierwszy dzwonek to złamana noga. Figurski: - Wdało się zakażenie, zaczęło się babrać. Grozili mi amputacją nogi i powiedzieli, że zaczęła mi zagrażać cukrzyca, na którą choruję od 25 lat. Nie przejmuje się na tyle, żeby przejść na zdrowy tryb życia. Tylko będzie uprzedzał kolegów przed każdą balangą: - Jak stracę przytomność, to nie polewajcie mnie wodą, tylko dajcie mi kostkę cukru.
- Czułem się nieśmiertelny - przyznaje dziś Michał. - Któregoś dnia usiadłem na środku salonu i zacząłem się zastanawiać, czy ja na to wszystko zasługuję. To przychodziło tak szybko, łatwo i w dużych ilościach. I kiedy to się skończy.
Figurski opowiada też skromnie o swojej relacji z Wojewódzkim, porównując się do... Paula McCartneya:
Jeśli zbudujesz w Paryżu piękną kamienicę przy wieży Eiffla, to będzie to zawsze piękna kamienica przy wieży Eiffla. Tak po prostu jest. Nie sądzę, żeby McCartney zazdrościł Lennonowi jego pozycji. Miał swoją.
Czy Michał i Kuba nie powinni mieć żalu przede wszystkim do siebie? Przypomnijmy: "Gdyby moja Ukrainka była ładniejsza, TO BYM JĄ ZGWAŁCIŁ"