W niedzielę telewizja TTV (należąca do Grupy TVN) wyemitowała kolejny odcinek programu Rafała Betlejewskiego. Tym razem zorganizowano prowokację w Radomiu: po publikacji fikcyjnego ogłoszenia o pracę dwójka aktorów przeprowadzała "rozmowy kwalifikacyjne" z zdesperowanymi bezrobotnymi. Nagrano biednych ludzi, którzy walcząc o pracę byli w stanie wykonywać upokarzające zadania i przystać na warunki zatrudnienia, takie jak… osiem godzin dyżuru w pampersie. "Dziennikarz" napawał się tym i bawił ich kosztem. Potem przyznał, że zrobił to dla podniesienia oglądalności i zysku stacji.
Gdy wybuchł skandal, Betlejewskiego zgodnie skrytykowało środowisko dziennikarskie. Na znak protestu część jego kolegów opuściła Fundację Dziennikarską Medium Publiczne. Napisali również list, w którym stanowczo odcięli się od Betlejewskiego. Przeprosili także ofiary prowokacji. Przypomnijmy: Koledzy Betlejewskiego odcinają się od poniżania bezrobotnych: "POTĘPIAMY TO! ZOSTAŁA ZŁAMANA ETYKA DZIENNIKARSKA"
Niestety, mimo protestu dziennikarzy tematu nie chcą komentować stacje TVN i TTV. Od dwóch dni staramy się uzyskać komentarz dotyczący "zabawy" Betlejewskiego. Prosiliśmy o odpowiedź na proste pytanie: czy dziennikarz, który według własnych kolegów złamał etykę dziennikarską powinien nadal pracować w Grupie TVN. Niestety, telewizje milczą. Albo nie mają dobrej odpowiedzi, albo spodobało im się poniżanie bezrobotnych i czekają aż burza ucichnie.
Pamiętając, jak swoje żarty z gwałtu skomentował kilka lat temu Betlejewski, może dobrze, że tym razem milczy. Zobacz: Betlejewski zaczynał od... ŻARTÓW ZE ZGWAŁCONYCH kobiet w "TOK FM". "Wciąż myślę, że to było zabawne!"
Czy tacy ludzie powinni mieć programy w telewizji i móc poniżać publicznie innych? Jedyne, co można teraz zrobić dla jego ofiar, to nigdy o tym nie zapomnieć.