Nie na temat (sorry): wku*wia mnie już niemiłosiernie to ciągłe narzekanie na szafiary, że taki i owakie, puste, głupie, że do garów niby, mordy jak konie, nie skażone myślą, oczy tęskniące za rozumem itd. Czyżby frustracja? Kompleksy? Huiowe życie? No przepraszam, ale to jest wasz problem, tylko i wyłącznie! Nie oszukujcie się, wasze bluzgi i oszczerstwa nie zaczarują rzeczywistości, gdyby tak to działało, świat byłby już od dawna piękny, wszędzie hasałyby jednorożce rzygające tęczą i te sprawy... ale niestety, świat jest taki, jaki jest, im prędzej przyjmiecie to do wiadomości, tym więcej oszczędzicie sobie rozczarowań później... walczyć z wiatrakami można zawsze, pytanie tylko - jaki to ma sens?