Ostatnio Hanna Lis zrezygnowała z prowadzenie Twittera przez hejt, jaki – jak sama twierdzi –„wylał” się na nią. Użytkownicy stworzyli tag #DramatyHani, w którym wyśmiewano skalę jej problemów życia codziennego. Niestety, uczestniczka Azja Express nie najlepiej poradziła sobie z memami i krytyką.
Lis przyznała, że hejt przerósł jej odporność, zwłaszcza że spotkał ją wtedy, kiedy była na wakacjach. Ustawione przypomnienia w telefonie tylko potęgowały traumę dziennikarki. Wiadomości, jakie przychodziły, nie okazały się „miłym doznaniem” i Lis postanowiła „bez żalu” zrezygnować z medium społecznościowego. Wschodząca celebrytka przyznała, że użytkownicy Twittera mają w sobie tyle samo agresji, co politycy na salach sejmowych. Lis życzy sobie, aby Twitter „bardziej się ucywilizował i przestał być tak upolityczniony”. Nie wyklucza, że być może wtedy wróci do niego wróci:
Nie potrzebowałam tej dawki trucizny, która się nagle wylała z Twittera. Jestem dość odporna psychicznie, ale ta sytuacja trochę mnie przerosła. Tym bardziej że byłam wtedy na Mykonos wśród niezwykle pozytywnie nastawionych do życia ludzi, otoczona rewelacyjną energią ze wszystkich stron i po prostu nie potrzebowałam tej dawki trucizny, która się nagle wylała - wyjaśnia. W telefonie mam ustawione dźwięki na wszystkie SMS-y, media społecznościowe, w związku z czym w którymś momencie jak telefon permanentnie buczał, zaczęłam otwierać te wiadomości i nie było to dla mnie specjalnie miłe doznanie. W związku z czym stwierdziłam, że bez żalu rezygnuję. Tak jak się za przeproszeniem naparzają kijami bejsbolowymi nasi politycy w salach sejmowych, tak twitterowicze nie szczędzą sobie bardzo bolesnych razów. Mam nadzieję, że ten Twitter trochę się ucywilizuje, że ludzie nabiorą trochę większego dystansu do siebie nawzajem, do polityki, że będą traktować siebie z nieco większą wyrozumiałością i życzliwością, wtedy nie wykluczam, że zrobię comeback.
Źródło: Newseria