Natalia Siwiec spełniła jedno ze swoim marzeń i wzięła udział w modnym festiwalu Burning Man. Jeszcze kilka lat temu kojarzył się on głownie z subkulturami i kulturą niszową. Dziś przyciąga bogaczy i setki celebrytów i lansiarzy z całego świata. W tym roku dotarła tam więc lubiąca takie towarzystwo Natalia.
Zabawa odbywa się na pustyni w Nevadzie i trwa osiem dni. Punktem kulminacyjnym "celebracji życia" jest spalenie wielkiej kukły człowieka. Natalia Siwiec jest podekscytowana tym, że podczas pobytu na pustyni mogła cieszyć się brakiem zasięgu w telefonie oraz spędzeniem czasu z "ludźmi, którzy oferowali swoje usługi za darmo". Zapewnia, że czuła się tam jak w domu i porównuje to doświadczenie do... macierzyństwa:
Organizacja tego nie jest prosta. Bardzo ciężko opisać ten festiwal, trzeba tam być. To tak jak opisywanie komuś macierzyństwa. Od pierwszego momentu z Mariuszem nie wiedzieliśmy, jak to opisać. Jest tam niesamowita energia, mam ciarki jak o tym mówię. Spędziłam tam najcudoniejszy tydzień w moim życiu. Każdy witał nas jak w domu, czuję się tam jak w domu. Dla mnie tak powinien wyglądać cały świat, ale tak niestety nie wygląda. Świat jest zbyt duży, żeby poruszać się po nim rowerem. Ludzie oferują swoje usługi za darmo. Nie było tam zasięgu, bardzo mi się to podobało.
Źródło:Agencja TVN/x-news