Adam Ferency nigdy specjalnie nie ukrywał, że z alkoholem łączy go relacja wyjątkowo zażyła. Tej opłakanej niekiedy w skutkach "znajomości" nie był w stanie ukrócić nawet rozległy zawał, którego aktor doznał w połowie ubiegłej dekady. Miarka przebrała się jednak ostatecznie pod koniec września, gdy to pijany Ferency pojawił się na spotkaniu z fanami w świdnickim Ośrodku Kultury. Spotkanie musiało zostać przerwane.
Zobacz: Adam Ferency przyszedł na spotkanie z fanami, będąc POD WPŁYWEM ALKOHOLU! "Z trudem składał zdania"
Historia show biznesu zna wiele PR-owych zabiegów, które wdrażali agenci gwiazd, gdy ich klienci miewali incydenty z udziałem alkoholu. Przypadek Ferencego jest chyba jednak bezprecedensowy. W najnowszym wywiadzie udzielonym redakcji Onetu artysta stwierdza bowiem jasno, że winą za jego stan upojenia w godzinach pracy powinno się obarczyć Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosława Kaczyńskigo.
Mam naturalny odruch wstydu, ale też pewnego zniechęcenia. Od sześciu lat paskudnie mi się żyje w Polsce. Widzę coraz więcej rzeczy, które mnie przerażają, które żywo przypominają końcówkę XVIII w. Nie jestem pewien, czy jacyś obcy nie mieszają w tym naszym polskim tyglu, czy może jesteśmy aż tak nierozumni? Jest mi z tym źle, próbuję jakoś sobie radzić. Nie zawsze się udaje. Skutek był widoczny na rzeczonym spotkaniu - czytamy.
W trakcie feralnego spotkania aktor miał nawoływać publiczność do nieoddawania swoich głosów na PiS. Dziś nadal obstaje przy swoim stanowisku. W wywiadzie przyznał jedynie, że szkoda mu, że jego apelu nie potraktowano poważnie, gdyż "pochodził on z jądra jego rozpaczy".
Dalej Ferency kontynuował opisywanie przygód z alkoholem jako lekarstwa na troski związane z obecną sytuacją polityczną. Dowiadujemy się przy tym, że potrzeba spożywania napojów wyskokowych w tak potężnych ilościach pojawia się u niego jedynie co jakiś czas, dlatego chyba nie uważa jej za problem zbyt niebezpiecznej natury.
To tak jakbyśmy złapali grypę. W Polsce strasznie ciężko jest ludzi przekonać, że alkoholizm to choroba. Wiem, że jak nazywam alkoholizm grypą, to tak jakbym go lekceważył. Ale jak widzę skutki polityki nastawionej na to, żeby ludzie się żarli, to już nie wiem, czy nie lepiej jest pić - usprawiedliwia się.
Co ciekawe, aktor twierdzi, że nie wszystkie osoby obecne na spotkaniu w Świdnicy miały mu za złe, że pojawił się na miejscu w stanie wskazującym. Mało tego, Ferency zdążył nawet dosiąść się do stolika, przy którym jego prawdziwe fanki sączyły wesoło piwko.
Na placu piwo piły dwie panie, które strasznie ucieszyły się, że mnie widzą. Też były na tym spotkaniu. Zapytałem, czy mogę się przysiąść, bardzo chętnie się zgodziły. Mówiły, że są tego zdania, co ja, ale że większość świdniczan jest innej opcji. Taką miałem przyjemnostkę na koniec - wspomina zadowolony z siebie Ferency.
Faktycznie przekonujące tłumaczenie?
A jeśli chcecie się dowiedzieć na przykład tego, dlaczego niektóre gwiazdy nie chcą z nami rozmawiać, zapraszamy do odsłuchania nowego odcinka Pudelek Podcast!