Adam Niedzielski po prawie trzech latach przestał pełnić funkcję ministra zdrowia. We wtorek Mateusz Morawiecki poinformował, że jego miejsce zajęła Katarzyna Sojka.
Dzisiaj rano podczas rozmowy z panem ministrem Adamem Niedzielskim podjąłem decyzję o przyjęciu jego rezygnacji z funkcji ministra. Jednocześnie postanowiłem też zaproponować tę funkcję pani poseł Katarzynie Sójce - brzmiał komunikat Morawieckiego.
Mimo że słowa premiera mogą wskazywać na to, że to właśnie Adam Niedzielski podał się do dymisji, to w mediach rozgorzała dyskusja na temat odprawy, którą rzekomo minister ma otrzymać. Kwota ta nie należy do najniższych, ale nie da się ukryć, że samo wynagrodzenie Niedzielskiego do "biednych" nie należało... Jak informuje serwis Business Insider - otrzymywał on łącznie z dodatkiem funkcyjnym 17 786 złotych brutto miesięcznie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Adam Niedzielski dostanie odprawę wynoszącą ponad 50 tysięcy złotych?
Zgodnie z ustawą o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, którą przytacza serwis - odwołany polityk ma prawo do odprawy. Artykuł 5. stanowi, że:
Osoby odwołane z kierowniczych stanowisk państwowych oraz osoby, które zaprzestały wykonywania funkcji na tych stanowiskach wskutek upływu kadencji, zachowują, z zastrzeżeniem ust. 2, prawo do dotychczasowego wynagrodzenia przez okres: (...) trzech miesięcy - jeżeli funkcję tę pełniły przez okres dłuższy niż 12 miesięcy - czytamy.
To właśnie punkt 3. odnosi się do Adama Niedzielskiego, który ministrem zdrowia był przez prawie trzy lata. Oznaczałoby to, że może on otrzymać 50 tysięcy złotych brutto odprawy. Pieniądze te jednak nie należą się, kiedy minister sam rezygnuje ze stanowiska. Nie do końca wiadomo, czy dymisja była decyzją Niedzielskiego, czy należała do Mateusza Morawieckiego. Nie da się bowiem zapomnieć, że kilka dni temu (teraz już były) minister zdrowia pogrążył się na Twitterze, kiedy to zamieścił wpis, w którym ujawnił dane medyczne poznańskiego lekarza.
Morawiecki tłumaczy dymisję Niedzielskiego
Dwojako można też rozumieć słowa samego Morawieckiego, który zmianę ministra zdrowia tłumaczył dobrem pacjentów i czasem "kampanii wyborczej". Wcześniej zaś mówił, że "przyjął rezygnację Niedzielskiego z funkcji ministra".
Czas kampanii wyborczej to szczególny czas, to taki okres, w którym musimy być szczególnie wrażliwi na jakikolwiek błąd, na jedno słowo za dużo. I nawet w momencie, kiedy obnaża się kłamstwa i manipulacje strony przeciwnej, bo tak się stało, że media i strona przeciwna tutaj dokonały absolutnej manipulacji, kłamstwa, i to kłamstwo zostało udowodnione, zostało obnażone, jednak w trakcie tego obnażania kłamstwa doszło jednocześnie też do pewnego błędu. I właśnie dlatego, aby uwrażliwić, uczulić, aby nie było dzisiaj koncentracji na tym błędzie, tylko na tym, co jest najważniejsze, a więc dobru pacjenta, od koordynowanej opieki począwszy a skończywszy na szpitalach, które są jak najlepiej wyposażone i zgodnie z zasadą "po pierwsze nie szkodzić" - "primum non nocere" taka decyzja została podjęta - opowiadał.
Dobra zmiana?