"Ewa w pewnym momencie wpadła do rzeki. Miała ręce wyciągnięte do góry. Nic nie mogłem zrobić. Spanikowałem" - zeznał Adam Z. podczas postępowania przygotowawczego ws. śmierci Ewy Tylman.
Słowa oskarżonego o zabójstwo Tylman odczytała wczoraj sędzia Magdalena Grzybek podczas pierwszej rozprawy w Poznaniu. Oskarżony jednak nigdy więcej nie potwierdził tej wersji, zasłaniając się niepamięcią.
Ewa wyrwała mi się i zaczęła biec w kierunku rzeki. Zacząłem biec za nią, wolałem ją. Zauważyłem, że
Ewa wpadła do rzeki. Nie wiem, czy zrobiła to specjalnie, czy się przewróciła. Miała ręce wyciągnięte do góry. Cały czas mam to, że wpada do rzeki i widzę jej szary płaszcz. Nic nie mogłem zrobić. Spanikowałem. Nie umiem wielce pływać.
Adam Z. broni się, twierdząc, że przy pierwszym przesłuchaniu był zastraszany przez trzech policjantów. Jest oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman "z zamiarem ewentualnym". Wczoraj w Poznaniu ruszył proces w sprawie śmierci kobiety, która zginęła w listopadową noc 2015 roku. Adam nie przyznał się do zarzutów prokuratury, że zepchnął swoją koleżankę ze skarpy podczas powrotu z nocnej imprezy, a potem wrzucił jej ciało do Warty.
Źródło: TVN24/x-news