Kilka dni temu zalana łzami Adele przepraszała fanów za odwołanie koncertu inaugurującego jej rezydenturę w Las Vegas. Brytyjka tłumaczyła, że powodem rezygnacji z występu jest fakt, iż ekipa szykująca show została zdziesiątkowana przez COVID-19. Dodała, że pojawiły się też problemy ze skompletowaniem potrzebnego sprzętu.
Na pocieszenie Adele zaproponowała fanom żetony na darmowe drinki w Ceasar's Palace, a gdy zorientowała się, że spora grupa osób, które chciały wziąć udział w show, nie jest jeszcze pełnoletnia, zachęcała do zakupów w sklepie z kosztującymi krocie gadżetami...
Kolejne dni przyniosły nowe doniesienia na temat kulis odwołania imprezy Adele. Pojawiły się głosy, że rezygnacja gwiazdy z udziału w koncercie nie miała nic wspólnego z zachorowaniami wśród organizatorów. Osoby pracujące na planie doniosły, że chodziło o niespełnione wymagania gwiazdy i jej bardzo wysokie oczekiwania.
Adele była zdenerwowana, wpadała w panikę, ponieważ desperacko uważała, że wszystko powinno być perfekcyjne. Wszystko zmieniała - mówił informator serwisu Page Six.
W końcu Adele miała się pokłócić z szefową zespołu organizującego występ i wycofać się z show.
Tymczasem The Sun dotarł do informatora, który twierdzi, że divie nie spodobał się pomysł... umieszczenia jej w czasie występu w basenie.
Plan zakładał, że Adele będzie w czasie występu unoszona nad wodą przez dźwig. Stworzy to iluzję, jakby unosiła się nad wodą - mówi informator tabloidu.
Kiedy jednak piosenkarka zobaczyła sceniczny basen, nazwała go "zapuszczonym, starym stawem" i odmówiła udziału w show. Brak zgody na jeden z ważniejszych elementów scenografii koncertu sprawił, że cały występ stanął pod znakiem zapytania, a ostatecznie doprowadził do odwołania imprezy.
Myślicie, że uda się przekonać Adele do wizji unoszenia się na wodzie czy fani będą musieli zapomnieć o show?