Co jakiś czas przed siedzibą Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, w której zlokalizowane jest studio "Wiadomości" TVP1, gromadzą się osoby protestujące przeciwko propagandzie i rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji przez publicznego nadawcę. 3 lipca, podczas głównego wydania serwisu informacyjnego TVP, został wyemitowany materiał Adriana Boreckiego z ulicznego protestu przeciwko telewizji.
"Przypadkowy przechodzień" okazał się być wynajętym aktorem
Adrian Borecki przygotował materiał zatytułowany "Uliczny jazgot na zamówienie?". Dziennikarz krążył wokół siedziby TVP, próbując zadawać pytania pikietującym. Jednak ci ignorowali jego obecność. Dziennikarz komentował to zachowanie i sam sobie odpowiadał na wątpliwości. Aby jednak uniknąć wrażenia, że jest jedynym krytykiem demonstrujących, zadawał pytania także przechodniom.
Jednym z "przypadkowych" okazał się Krzysztof Rydzelewski, który został przedstawiony jako "przeciwnik pikiet zakłócających spokój w centrum stolicy".
Rydzelewski wyraził swoje niezadowolenie, mówiąc:
Krzyczą o coś, co w ogóle nie ma sensu i racji bytu. Mamy tu i policję, która musi być opłacona na coś takiego.
Reporter Borecki powiedział, że mężczyzna sam do nich podszedł. Widzowie jednak szybko wychwycili, że "przechodzień" wcześniej pojawiał się w innych programach telewizyjnych. Zagrał kilka epizodycznych ról w "Kryminalnych", "Hotelu 52", "Barwach szczęścia", "Plebanii" czy w "Na Wspólnej".
Jestem aktorem i showmanem, więc dostałem zlecenie od agencji, z którą współpracuję. Miałem przejść ulicą i porozmawiać z dziennikarzem, który do mnie podejdzie. Wiedziałem, że zada mi określone pytanie i miałem na nie odpowiedzieć ustaloną z góry kwestię - przyznał portalowi "Plejada" Krzysztof Rydzelewski.
Wiedziałem, co mam powiedzieć przed kamerą. To była wyuczona kwestia. Myślałem, że puszczą to w telewizji regionalnej. Nie sądziłem, że pokazane zostanie aż w "Wiadomościach" - dodał Rydzelewski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Adrian Borecki komentuje sytuację
W wywiadzie udzielonym "Presserwisowi" reporter Borecki zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek w karierze dziennikarskiej wynajmował rozmówców do swoich materiałów. Stanowczo zaprzeczył również sugestii, że ktoś inny mógł być odpowiedzialny za wynajęcie aktora.
Proszę nie rozpowszechniać kłamstw. W przeciwnym razie spotkamy się w sądzie - powiedział Borecki w rozmowie.
Do tej pory ani TVP, ani Telewizyjna Agencja Informacyjna nie odniosły się do sprawy.