10 października cała Polska oniemiała na wieść o zaszczycie, którego dostąpiła Olga Tokarczuk, zwyciężając Literacką Nagroda Nobla 2019. Polska pisarka z dnia na dzień stała się niemal bohaterką narodową, a na profilach instagramowych większości rodzimych celebrytów błyskawicznie pojawiły się szczere gratulacje i wyrazy podziwu dla kunsztu 58-latki.
Oprócz niezwykłego wyróżnienia noblistka otrzymała również czek na sumę 9 milionów koron szwedzkich, co w przeliczeniu daje około 3,5 miliona złotych. Szybko wyszło na jaw, że zgodnie z prawem podatkowym obowiązującym w Polsce pisarka może stracić ponad 1/4 całej kwoty, bowiem należności podatkowe obliczono na... ponad 955 tysięcy złotych.
Krótko po ogłoszeniu tej informacji ówczesny minister finansów, Jerzy Kwieciński, podjął decyzję o zwolnieniu noblistki z podatku PIT od nagrody. Głośną sprawę postanowił skomentować współzałożyciel i członek Zarządu Krajowego partii Razem, Adrian Zandberg.
W środę polityk był gościem w audycji radia RMF FM, w trakcie której padło pytanie o to, czy Tokarczuk powinna zapłacić podatek od nagrody Nobla.
"Odpowiedź jest bardzo prosta: tak" - odparł Zandberg bez ogródek.
"Moim zdaniem rozsądniejsze byłoby to, żeby wszyscy byli w systemie podatkowym traktowani równo. Od lat też to mówię, jeśli chodzi o różnego rodzaju dochody, żeby nie było takiej sytuacji, że jedni płacą podatek według stawek progresywnych, a inni są zwolnieni z tego."
Ma rację?