We wrześniu ubiegłego roku media nagłośniły sprawę wypadku, do jakiego doszło na trasie Barczewo-Jeziorany na Mazurach. Zginęły wtedy dwie kobiety, bo na pas jezdni, którym się poruszały, miał wjechać sportowy mercedes prowadzony przez łódzkiego adwokata. Paweł K. właściwie od razu po wypadku nagrał na Instagramie własną wersję tego zdarzenia: kobiety zginęły, bo poruszały się "trumną na kółkach".
Gdy media słusznie nagłośniły oburzające wyjaśnienia adwokata, ten usunął nagranie i zadbał o to, by było go w mediach społecznościowych jak najmniej. To zupełnie inaczej niż przed wypadkiem: na Instagramie Pawła K. widniały zdjęcia sportowego auta i nagrania pokazujące, jak kierowca samochodu przekracza nim prędkość. Oczywiście nie ma pewności, że kierowcą był Paweł K., bo przecież zawsze mógł chwalić się, że na drodze szarżuje jakiś jego kolega, a nie on sam...
Teraz sprawie przyjrzał się magazyn "Uwaga" TVN. Okazuje się, że przez pół roku od wypadku Paweł K. nie usłyszał żadnych zarzutów, nie wyrzucono go także z łódzkiej palestry.
My, jakbyśmy spowodowali taki wypadek, to od razu byśmy siedzieli w więzieniu, mieli zabrane prawo jazdy. A tu nie ma nic, ani żadnej kary, ani zabrania prawa jazdy, ani nawet wstrzymania. Moim zdaniem ręka rękę myje. Wszystko zamiecione jest pod dywan - mówiła w "Uwadze" Karolina Terepora, córka jednej ze zmarłych kobiet, a syn drugiej dodał: Od wypadku nie dzieje się nic.
Reporterzy "Uwagi" przyjrzeli się więc temu, co dzieje się ze sprawą Pawła K. Śledczy ustalili, że w organizmie adwokata wykryto śladowe ilości kokainy. Mimo to przez pół roku śledztwo nie ruszyło - "prokurator nie wydał postanowienia o zatrzymaniu adwokatowi prawa jazdy, zaś powołani przez prokuraturę specjaliści uznali, że śladowe ilości narkotyku nie miały jakiegokolwiek wpływu na przebieg wypadku" - czytamy w reportażu "Uwagi".
Brzmi znajomo? Przypomnijmy: Dariusz K. dostał NAJMNIEJSZĄ MOŻLIWĄ KARĘ! Za późno pobrano mu krew, więc był tylko "po spożyciu" kokainy...
W materiale wypowiada się także pełnomocnik rodzin ofiar, Karol Rogalski. Prawnik podkreśla, że w każdej takiej sprawie prawo jazdy kierowcy zostałoby zatrzymane do czasu wyjaśnienia.
Pracuję już od wielu lat i jestem ostatnią osobą, która doszukiwałaby się teorii spiskowych, nie mniej jednak zbiegi okoliczności, które towarzyszą temu postępowaniu rodzą uzasadnioną wątpliwość, czy nad panem mecenasem nie jest rozciągnięty daleko idący parasol ochronny - myśli głośno Rogalski.
Mało tego, "Uwaga" dotarła do informacji, według których adwokat Paweł K. został... obrońcą syna jednej z ofiar! Mężczyzna podobno sam zgłosił się do adwokata, bo miał problemy z prawem, ale jakoś nikt nie zauważył tutaj konfliktu interesów. Paweł K. sprawy nie komentuje, bo unika spotkań z dziennikarzami.
Jeżeli mecenas K. myślał, że wyciągnie go z aresztu i my się wycofamy, to tak nie będzie. Będziemy walczyć do końca. On nam zabił dwie mamy. Moją mamę i Pawła mamę. To nie będzie tak, że on będzie chodził po świecie i nie poniesie żadnej kary - komentuje Karolina Terepora.
Zarzutów jeszcze nie ma, bo prokuratura postanowiła zasięgnąć opinii innego biegłego - aż z centralnego laboratorium Komendy Głównej Policji. Mecenas Rogalski zauważa, że zwykle takie opinie uzyskuje się w ciągu sześciu tygodni, a nie sześciu miesięcy. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie wyjaśnił reporterom "Uwagi", że sprawa jest po prostu niejasna, bo wciąż nie ma pewności, że to Paweł K. wjechał w "trumnę na kółkach"...
Rzeczywiście w pierwszych wypowiedziach funkcjonariuszy policji było wskazane, że to kierujący samochodem mercedes zjechał na przeciwległy pas ruchu i doprowadził do zderzenia. Ale będący na miejscu prokurator rejonowy, który przeprowadzał oględziny, w swoich następnych wypowiedziach był bardziej wstrzemięźliwy i wskazywał, że na obecnym etapie nie można w 100 proc. powiedzieć, kto bezpośrednio przyczynił się do zaistnienia tego wypadku drogowego - uspokaja Krzysztof Stodolny.
Reporterzy "Uwagi" wymogli na olsztyńskiej Prokuraturze, że opinia biegłego zostanie wykonana w ciągu miesiąca. Mimo że Paweł K. unika spotkań z dziennikarzami (uciekł na widok kamery), wciąż może wykonywać swój zawód.
Macie na to jakiś komentarz?