Jeszcze do niedawna Blake Lively mogła poszczycić się krystalicznie czystym wizerunkiem idealnej "dziewczyny z sąsiedztwa", a przy okazji idealnej żony i matki.
Pierwsza rysa pojawiła się w marcu tego roku, gdy zażartowała sobie z photoshopowej wpadki royalsów, chcąc w ten sposób wypromować sygnowaną własnym nazwiskiem linię napojów bezalkoholowych. Efekt był odwrotny od tego, którego oczekiwała aktorka. W przeważającej większości internauci zjechali Blake, zarzucając jej żerowanie na cudzym cierpieniu, a skruszona celebrytka musiała się później gęsto tłumaczyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Konflikt Blakie Lively i Justina Baldoniego na planie
Realizowana od początku kariery strategia omijania wszelkich afer szerokim łukiem dotychczas przynosiła gwieździe obiecujące rezultaty. Teraz jednak idolka Amerykanów nieoczekiwanie znalazła się w samym centrum dramy, która od kilku dni służy za pożywkę dla mediów na całym świecie. Efekt jest taki, że trwająca właśnie kampania promocyjna najnowszego filmu Blake pod tytułem "It Ends with Us", gdzie przyszło jej wcielić się w protagonistkę, odbywa się w atmosferze skandalu.
Okazuje się, że reżyser i zarazem odtwórca jednej z głównych ról męskich w filmie, Justin Baldoni, pogrążony jest w zażartym konflikcie z Lively. Doszło do tego, że gwiazda ostentacyjnie ignoruje ekranowego partnera, stanowczo odmawiając wspólnego pozowania na ściance. Internauci podejrzewali rozłam w ich relacji już kilka tygodni temu, gdy aktorzy z dnia na dzień przestali obserwować swoje profile na Instagramie. Zachowanie gwiazd na premierach tylko potwierdziło ich domysły.
Co takiego sprawiło, że Blake i Justin nie mogą na siebie patrzeć? Jeśli wierzyć doniesieniom amerykańskiej prasy, czynników może być kilka. Jednym z nich miały być ciągłe spory odtwórców głównych ról na planie, których podłożem były kompletnie inne wizje na to, jak ostatecznie powinien wyglądać film. Lively miała ponoć wiele zastrzeżeń do reżyserii Baldoniego i co rusz żądała wprowadzania poprawek do zatwierdzonych przez niego scen. 36-latka chciała mieć też ostateczny głos przy montażu produkcji.
Jak podaje magazyn People, Justin nie miał najmniejszego zamiaru poddać się presji wywieranej przez Lively, kiedy jednak na życzenie Blake do akcji wkroczył jej mąż, Ryan Reynolds, osobiście interweniując u producentów, reżyser zmuszony był powierzyć stery aktorce i to właśnie "jej" wersja trafiła ostatecznie na ekrany. Podczas piątkowej londyńskiej premiery obrazu Baldoni dobitnie dał znać, co sądzi o "koleżance" po fachu, obwieszczając, że nie ma zamiaru stawać za kamerą drugiej części filmu, dodając przekornie, że reżyserię tym razem powinno się powierzyć Blake.
"Szowinistyczne i niestosowne" zachowanie reżysera podczas kręcenia "It Ends with Us"
Na TikToku nie brakuje filmików, gdzie przedstawiana jest druga strona medalu. Krążą słuchy, że Baldoni miał kierować na planie "szowinistyczne" i "niestosowne" komentarze w kierunku Blake i reszty ekipy, doprowadzając do tego, że w konflikcie większość opowiedziała się po stronie Lively. Jedna z osób obecnych na planie doniosła portalowi Daily Mail, że wcielający się w przemocowca Baldoni za bardzo wczuł się w postać, którą odgrywał. Z jego ust miała też ponoć paść sugestia, że Blake powinna szybciej zrzucić nadprogramowe kilogramy po czwartej ciąży.
W scenach przedstawiających molestowanie seksualne Justin nie brał pod uwagę punktu widzenia Blake’a, zamiast tego skupił się wyłącznie na tym, co według niego było męskim punktem widzenia dotyczącym przemocy – donosi osoba z planu melodramatu. Jego podejście było bardzo szowinistyczne, co tworzyło napiętą atmosferę na planie.
A Wy w którą z wersji bardziej wierzycie?