Długo oczekiwane wybory prezydenckie już za nami, jednak emocje wokół starcia Rafała Trzaskowskiego z Andrzejem Dudą wciąż nie opadły. Jak od samego początku przypuszczano, zwycięzcą w wyścigu o fotel prezydenta okazała się dotychczasowa głowa państwa, jednak różnica w głosach między kandydatami była minimalna.
6 sierpnia o 10 rano krakowianin został zaprzysiężony na prezydenta Polski. Tym samym zwycięzca ostatnich wyborów oficjalnie rozpoczął drugą i ostatnią dla niego kadencję na najwyższym w kraju urzędzie. W sejmie, gdzie odbyła się uroczystość, Dudzie towarzyszyły dwie kobiety jego życia - żona Agata i córka Kinga.
Jak się okazuje, Andrzej będzie miał teraz kolejny (i to całkiem spory) powód do zadowolenia. Prezydent ma teraz dostać niemałą podwyżkę. Zgodnie z nowym projektem ustawy, jego pensja ma wynieść... 26 tysięcy złotych brutto. Do tej pory nieznacznie przekraczała 20 tysięcy.
Jeszcze bardziej na zmianach ma skorzystać żona prezydenta, Agata Kornhauser-Duda. Do tej pory polskie przepisy nie gwarantowały wynagrodzenia dla pierwszej damy: państwo nawet nie opłacało jej ubezpieczeń zdrowotnych. Według nowego projektu, małżonka prezydenta ma dostawać wynagrodzenie odpowiadające 0,9-krotności wynagrodzenia sędziego Sądu Najwyższego - czyli niecałe 18 tysięcy złotych.
Co ciekawe, na tle innych państw zarobki naszej pierwszej pary po podwyżkach nie będą prezentować się szczególnie imponująco. Na dziś dzień prezydent USA zarabia w przeliczeniu 123 tysiące złotych miesięcznie, niemiecki - 72 tysiące, a francuski - około 66 tysięcy. Czesi płacą swojemu prezydentowi równowartość 51 tysięcy złotych, a Słowacy - ponad 40 tysięcy.
Zasłużyli?