Agata i Piotr Rubikowie bez ustanku dzielą się z internautami kolejnymi porcjami relacji i postów, jak to spełniają swój "amerykański sen". Małżonkowie na porządku dziennym wirtualnie goszczą polskich fanów w swoim apartamencie w Miami, zabierają ich ze sobą na zakupy czy do restauracji, a oprócz tego zwierzają im się z nieuniknionych bolączek towarzyszących emigracji. Wbrew pozorom wcale nie jest im łatwo...
Jak już zapewne zdążyliście się przekonać z relacji Rubików, życie w Miami ma swoje blaski i cienie. O ile przeważają korzyści z przeprowadzki za ocean, pewne aspekty mieszkania na Florydzie dają się Agacie i Piotrowi mocno we znaki. Sporym zawodem na przykład okazał się niedawny wypad do Key West, gdzie "było jak nad polskim morzem, tylko trochę ładniej", za to "śmierdziało ziołem, piwem, cebulą i pawiem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rubikowie relacjonują nieudany wypad do restauracji. "Tragedia. Nie tknęliśmy tego jedzenia"
Niestety na tym "pasmo nieszczęść" się nie skończyło i w czwartek musieli przełknąć kolejną gorzką pigułkę, którą okazała się kolacja z piekła rodem. Para postanowiła urozmaicić sobie wieczór i udać się do pewnej restauracji w Miami specjalizującej się w owocach morza. Szybko jednak okazało się, że oferta gastronomiczna lokalu nie dorasta do standardów Rubików, czym nie omieszkali podzielić się w drodze powrotnej do domu.
Byliśmy na kolacji z przyjaciółmi, z ich rodzicami - zaczęła Agata.
I niestety okazało się, że restauracja jest absolutnie do niczego - wszedł jej w słowo małżonek.
Tragedia, chyba najgorsza restauracja w jakiej byliśmy w życiu - dokończyła influencerka.
Celebryci podkreślili, że nie mają nic do zarzucenia obsłudze, która spisała się na medal. Problem leżał w jedzeniu, które, jak to obrazowo opisała Agata, "śmierdziało zgniłym morzem". Szczęście w nieszczęściu było takie, że nie musieli uiścić za nie opłaty.
Ale było nam strasznie przykro, bo kelner był bardzo sympatyczny. Włoch z Mediolanu. Ale jedzenie było straszne - narzekała.
Fajny był, tylko szef kuchni do niczego - wtórował jej Piotr.
Sea food był nieświeży - zawyrokowała Agata. Śmierdziało zgniłym morzem. Zachował się przynajmniej właściciel, bo nie policzył za to. Nie tknęliśmy tego jedzenia. No może kilka przystawek.
Kompozytor przez moment zastanawiał się, czy nie ujawnić nazwy lokalu i udzielić tym samym przestrogi przed stołowaniem się tam, jednak Agata szybko mu to odradziła.
Mówimy, jaka to restauracja, żeby ostrzec? - zapytał Piotr.
Nie, ale podoba nam się w Miami i nie chcemy wracać - ucięła celebrytka.
Cieszycie się?