W obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę wielu Polaków postanowiło publicznie wyrazić solidarność z naszymi wschodnimi sąsiadami. W czwartek tysiące ludzi protestowało pod budynkiem ambasady Rosji w Warszawie. Sprzeciw wobec ataku Władimira Putina zamanifestowało także wiele osób publicznych, w tym m.in. Maja Ostaszewska, Ida Nowakowska czy Marianna Schreiber.
Wielu celebrytów solidaryzuje się z Ukrainą również za pośrednictwem mediów społecznościowych. W piątek na temat ostatnich wydarzeń postanowiła wypowiedzieć się Agata Młynarska. Dziennikarka opublikowała na Instagramie specjalny wpis poświęcony bliskim jej rodzinie Ukrainkom.
Młynarska nie ukrywała, że pracujące u niej kobiety przez lata były dla niej oparciem i to właśnie dzięki nim mogła spełniać się zawodowo. Młynarska zapewniła, że pomagała pochodzącym z Ukrainy kobietom w dopełnieniu wszelkich formalności związanych z legalnym pobytem i pracą na terenie Polski. Jak jednak podkreśliła, nasz system nie ułatwiał obywatelkom Ukrainy życia.
Alanka, Orysia, Maria, Julia - nasze ukochane, nieocenione, niezastąpione Panie z Ukrainy. Nasze matki, siostry. Rodzina. Bez nich nie wychowałabym dzieci, nie mogłabym pracować. Zawsze obecne, pomocne, serdeczne. Pilnujące porządku, znające na wylot nasze życie. Wspólnie sobie pomagałyśmy. Nigdy nie pracowały u mnie "na czarno". Ich pobyt zawsze był legalny. Walczyłyśmy wspólnie o prawo pracy dla nich, o wizy, o pobyt. Nasz system nie dawał im poczucia bezpieczeństwa. Wiele razy czuły się przez to upokorzone - czytamy we wpisie dziennikarki.
Zobacz również: Nadia Długosz odpiera krytykę po zaoferowaniu POMOCY ukraińskim uchodźcom! "Nie we wszystkim chodzi o was i WASZE TYŁKI"
Młynarska nie ukrywała, że pracujące u niej kobiety zawsze były dla niej częścią rodziny.
Pamiętam komentarze przy meldowaniu… "Ukraińców zatrudnia gwiazda"... Choć pracowały, zawsze czułyśmy, że stają się częścią rodziny. Święta, chrzty, śluby, pogrzeby…zawsze byłyśmy razem. Płacz i śmiech, ból i szczęście. Dzieliłyśmy to wspólnie - dodała.
W swoim wpisie dziennikarka nie ukrywała, że w obliczu rosyjskiej inwazji bliskie jej Ukrainki przeżywają obecnie osobiste dramaty. Syn jednej z kobiet otrzymał powołanie do wojska, kolejna natomiast przebywa obecnie w Ukrainie i ze względu na bliskich nie może wrócić do Polski.
Wczoraj rozmawiałam z Orysią, jej syn, rówieśnik mojego, dostał powołanie do wojska. Płaczemy przez telefon, rozpacz i bezsilność, lęk i złość mieszają się w naszej rozmowie. Nie możemy się pozbierać. Alanka, która z pracy w Polsce utrzymuje całą rodzinę na Ukrainie, nie może wrócić do nas. Płacze w telefonie… Nie zostawi przecież chorej mamy, wnuków - relacjonowała Młynarska.
Dziennikarka przyznała, że bardzo przeżywa dramatyczną sytuację, w której znajdują się obecnie Ukraińcy. 56-latka zapewniła bliskie jej kobiety o swoim wsparciu, podkreślając, jak wiele dobroci doświadczyła z ich strony.
Nie będę pisać o tym, czym jest wojna, chcę napisać, że dzięki dziewczynom z Ukrainy, nasze rodziny otrzymały mnóstwo ciepła, dobroci, stabilności, spokoju, serca. Dzieci poznały szerszą perspektywę na świat. To zawsze były najczulsze więzi. Praca w rodzinie. Rodzina w pracy. Dziś jestem sztywna na myśl o tym, co przeżywają. Nasz dom zawsze jest dla nich otwarty. I myślę, że w niejednym polskim domu wdzięczność za to, co otrzymaliśmy od Ukrainek i Ukraińców, jest ogromna - stwierdziła.
Jesteśmy ze sobą związani. Jesteśmy w tym razem. Wojna nigdy nie jest daleko, wojna zawsze jest blisko - tak kiedyś napisał Tata. Dziś jest bardzo blisko… wali w nasze serca i drzwi!!! - zakończyła.
Zobaczcie wpis Agaty Młynarskiej.