Zwolnienie Tomasza Lisa ze stanowiska szefa "Newsweeka" rozpoczęło gorącą dyskusję na temat zachowań przełożonych pracujących w mediach w stosunku do ich podwładnych. Artykuł Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski, w którym głos zabrały osoby oskarżające Lisa o nadużycia, sprawił, że coraz więcej osób decyduje się mówić o tym, jak źle były traktowane w różnych redakcjach.
Karolina Korwin Piotrowska przyznaje, że w ostatnim czasie dostała mnóstwo wiadomości od dziennikarzy i dziennikarek opisujących traumatyczne wydarzenia z redakcji. Korwin zebrała ich opowieści i opublikowała na swoim Facebooku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z Wirtualnymi mediami dziennikarka streściła historie, z którymi przyszły do niej osoby zatrudniane w luksusowych magazynach.
Na dzień dobry Clonazepan albo Xanax. Dzienniczki aktywności zawodowej. Wymioty z nerwów. Paznokcie wbite w ciało po to, by przeżyć. Płacz w kuchni albo pod stołem. Permanentna manipulacja. Straszenie zabraniem etatu. A na koniec: tę rozmowę uważam za zakończoną. Zresztą i tak chciałam panią zwolnić. Powinniście się cieszyć, że to nie jest chińska szwalnia. Co to jest? Korea Północna? Obóz pracy? Nie, to rzeczywistość redakcji wielu luksusowych magazynów kobiecych w Polsce - pisze Korwin-Piotrowska.
Dziennikarka cytuje swoje rozmówczynie, które pracowały w redakcjach "luksusowych" brandów.
Miałam atak paniki, ze stresu, żeby nie odlecieć zupełnie, wbiłam sobie paznokcie w ciało, w ręce. Siedziałam w open space, widziałam, jak szefowa na mnie patrzy, strasznie się bałam, ale nie mogłam wyjść, musiałam tam zostać. Każda mina z bogatej miny, mimiki mojej szefowej sprawiała mi potworny ból. Ale musiałam tam siedzieć - cytuje jedną z zatrudnionych w "luksusowej" redakcji dziennikarek.
Wśród form mobbingu opisywanych przez rozmówców Karoliny Korwin-Piotrowskiej pojawiają się deprecjonowanie osiągnięć, słowne obrażanie, wyśmiewanie, wymuszanie pracy po godzinach, a także nagłe odwoływanie urlopów i nękanie na forum zespołu.
Rozmówczynie Piotrowskiej zdradzają, że niejednokrotnie ucieczką przed mobbingiem były leki i alkohol.
W redakcjach picia nie było, przynajmniej oficjalnie. Ale picie w domach, butelka do tekstu, bywało normą, chodziło o to, żeby przetrwać, bo presja była straszna. "Jest 9 rano, nalewam sobie kieliszek wina po brzeg, wtedy czuję, że mogę się odblokować i zacząć pisać". Alkohol bywał ucieczką. Podobnie jak tabletki. O "diecie Olewnika" usłyszałam niedawno, to Clonazepan, którym podobno porywacze go szprycowali dużymi dawkami, brany przez dziennikarki eleganckich pism po to, żeby zmniejszyć lęk. Najlepiej łykany przed wejściem do redakcji, choć tu relacje są różne - niektóre brały przy biurku, popijały kawą. Skąd brały? Czytam wiadomość, która dostałam na Instagramie od byłej dziennikarki prestiżowej gazety: "Clonazepan podobnie jak Xanax działa przeciwlękowo. Mniej niż hydroksyzyna. To, czy da się po nim pracować, zależy od poziomu stresu, dawki, indywidualnych uwarunkowań. Jeśli upokorzony, zastraszony, sterroryzowany pracownik odczuwał tak silne napięcie, że nie był w stanie pisać, była blokada, lek z tej grupy przynosił ulgę, blokada znikała, przychodziło odprężenie". Inna dziennikarka mówi: "Brałyśmy silne leki uspokajające przed kolegium, to nam pomagało". W momencie, kiedy bały się przyjść na kolegium, albo do redakcji, tabletki są ratunkiem. Xanax brano jak tic taki - czytamy na Facebooku Karoliny Korwin-Piotrowskiej.
Autorka książki "Wszyscy wiedzieli", w której dała w niej głos osobom prześladowanym w szkołach aktorskich, podkreśla, że byłe pracownice toksycznych redakcji nawet po latach od doznanych krzywd nie mogą się pozbierać. Wiele wciąż jest na terapii, muszą brać leki. Mają problemy psychosomatyczne, niektóre "skończyły jak wraki".
Pod poruszającym postem na Instagramie dziennikarki głos zabrała Agata Młynarska, która przez lata pracowała w dużych redakcjach.
Telewizja. Zbieram się, żeby to napisać. Powrót do przeszłości to otwieranie ran. Niektóre jeszcze nie zagoiły się na dobre. Dlatego jest to tak trudne - napisała.
Maja Staśko dodała, że przypadki mobbingu zna również z mediów internetowych.
To nie tylko pisma kobiece. To także redakcje portali. Mam tę historię do opowiedzenia. I na pewno opowiem - zapowiedziała.