Agata Młynarska już wielokrotnie udowodniła, że pomimo dojrzałego wieku można się czuć i wyglądać świetnie. Dziennikarka od lat próbuje łamać stereotypy i chętnie mówi o zdrowym stylu życia, do którego stara się przekonać darzące ją zaufaniem fanki. Efekty widać zresztą gołym okiem, a Agata wciąż nie przestaje nas zaskakiwać.
Zobacz: 55-letnia Agata Młynarska udowadnia, że podniesie nogę wyżej niż Julia Wieniawa. Ikona? (FOTO)
Dziennikarka ma też za sobą wiele lat pracy w studiach telewizyjnych różnych stacji. Niegdyś Młynarska współpracowała między innymi z Telewizją Polską, na której antenie współtworzyła i prowadziła programy kulturalne i lifestyle'owe. Niestety, mimo długiej listy sukcesów, Agata nie zawsze dobrze wspomina swoje doświadczenia z pracą przed kamerą.
Przypomnijmy: Młynarska mędrkuje: "Coś przeżyłam w życiu. Wiem, że na końcu tunelu jest światło"
Teraz poznajemy kolejną historię z jej życia, która niestety nie należała do najprzyjemniejszych. Dziennikarka podzieliła się nią we wtorkowym wydaniu programu Dzień Dobry TVN, gdzie była gościem "na odległość" Pauliny Krupińskiej i Damiana Michałowskiego. Dyskusja dotyczyła kariery zawodowej kobiet po 50-tce, które coraz częściej stają się w naszym kraju ofiarami ageizmu. Okazuje się, że Młynarska również ma na tym polu pewne doświadczenia.
Rzecz tkwi nie tylko w naszej fizyczności. Ja po raz pierwszy usłyszałam, że jestem już za stara na to, aby wykonywać pracę, którą Ty wykonujesz Paulino, czyli prowadzić poranny program telewizyjny, w wieku 45 lat. Powiedział mi to facet w ciąży gastronomicznej, zaniedbany, bez zęba, nie za ładnie pachnący, widocznie miał dosyć niespokojną noc z powodów politycznych. Pomyślałam sobie kurczę, jak to jest możliwe, że ja z ust takiego gościa słyszę coś takiego? - wspominała wyraźnie rozemocjonowana.
Jak nietrudno się domyślić, to doświadczenie skutecznie odebrało jej wiarę w siebie, na której odzyskanie musiała potem długo i ciężko pracować.
Bardzo mną to wstrząsnęło. (...) Na początku był smutek, łzy, płacz, złość, wściekłość, a potem pomyślałam, że nie będzie mi nikt mówił, kiedy się kończę, a kiedy zaczynam. Byłam dosyć rozedrganą osobą, taką, która mogła łatwo uwierzyć w to, co inni do niej mówią. Byłam przekonana, że to oni mają rację, bo z jakiego powodu ja mam mieć tę rację? - mówiła.
Na szczęście Agacie udało się przerobić negatywną energię na motywację i dziś twierdzi, że jej sytuacja jest o wiele lepsza. Nie szczędziła też przy tym wielu gorzkich słów osobie, która niegdyś zachwiała jej samooceną.
Kiedy zbudowałam poczucie własnej wartości, kiedy zbudowałam wiarę w siebie, to pomyślałam sobie... Ty dziadu jeden obleśny! Ty dziadu! Ja tu jestem cały czas, ja tu stworzyłam tyle fantastycznych programów, a Ty tu jesteś przelotem. Zatrzymałam to dla siebie, ale ja też musiałam do tego dojrzeć. To jest dojrzałość, że kiedy usłyszałam to w wieku 45 lat, to przerobiłam to na coś dobrego. Rozkwitło coś fantastycznego w moim życiu, co mnie wciąż prowadzi - wyznała.
Spodziewaliście się, że ma za sobą takie doświadczenie?