Jeszcze kilka lat temu Agata Rubik istniała w show biznesie jedynie jako muza oraz ukochana kompozytora Piotra Rubika. Jednak dzięki samozaparciu w dążeniu do upragnionej sławy po latach zyskała miano pełnoetatowej celebrytki i śladem swoich koleżanek z branży rozwija się w szeroko pojętym lifestyle'u oraz treściach parentingowych. Jej Instagram, który obserwuje prawie 200 tysięcy internautów, pełni niemalże rolę dziennika, w którym Agata dzieli się najróżniejszymi sekretami.
Jako influencerka z krwi i kości Rubik nie boi się pokazywać zarówno tych mniej jak i bardziej "twarzowych" fragmentów swojego życia. Nie tak dawno celebrytka zafundowała swoim obserwatorom wspólną wizytę w gabinecie jednej z klinik, gdzie ze szczegółami relacjonowała zabieg i chwaliła się wyglądem swojej potraktowanej laserem buzi. Okazuje się, że nie była to pierwsza styczność z estetycznym upiększaniem twarzy.
Opuchnięta Agata Rubik cierpi w imię urody po zabiegu laserem: "No dzisiaj to BEZ FILTRA SIĘ NIE DA"
W ostatniej serii Q&A influencerka poruszyła temat popularnego wśród celebrytów botoksu. W odpowiedzi na pytanie obserwatora o doświadczenia związane z substancją używaną w medycynie estetycznej, Agata przyznała, że w przeszłości miała z nią styczność, jednak na razie nie zalicza się do grona jej fanów:
Kiedyś robiłam sobie na próbę na okolice oka. Wyglądałam dziwnie, więc na razie odpuszczam takie atrakcje. Zdecydowanie jestem za zabiegiem laserowym silnie stymulującym naturalne procesy naprawcze, masażami twarzy, odpowiednią suplementację i pielęgnacją, niż za botoksem - stwierdziła na Instagramie.
Myślicie, że zmieni zdanie?
Co mają wspólnego "Emily in Paris" i "Gierek"?