W weekend Agata Rubik zorganizowała 15. urodziny Heleny, które odbyły się na plaży. Skromne spotkanie pod parasolem przy przekąskach skłoniło żonę muzyka do podzielenia się przemyśleniami na temat sposobu organizowania tego rodzaju imprez w Miami. Zdaniem influencerki, na Florydzie rodzice ograniczają się do skromnych spotkań, co według niej jest trafne. Z kolei wspominając o życiu w Warszawie, Rubik przytoczyła przykłady imprez "za kilkaset tysięcy złotych".
Takie spostrzeżenie po wczorajszym, kolejnym już spotkaniu urodzinowym. W Warszawie, w towarzystwie naszych dzieci, prawie wszyscy prześcigali się w wymyślaniu wyjątkowych imprez urodzinowych. Tematyczne urodziny za setki tysięcy złotych, kiedy to na przykład w lecie padał śnieg i dzieci zjeżdżały na sankach [...] Tutaj, mimo że na wyspie mieszka bardzo dużo zamożnych ludzi, dzieciaki spotykają się najchętniej na plaży, w parku albo w domu i po prostu gadają sobie przy czipsach i sprite. [...] Dobrze mi się żyje w miejscu, gdzie są inne priorytety. [...] - czytamy we wpisie.
Internautki zbulwersowane urodzinowymi opowieściami Agaty Rubik
W komentarzach wybuchła burza, a oko cyklonu stanowiła wzmianka o luksusowych imprezach w stolicy. Niektórzy byli zdumieni historiami Agaty.
Urodzinki za setki tysięcy złotych? To chyba jakieś inne środowisko. Te wypasione urodzinki czy baby shower, które można oglądać na Instagramie to wyżebrane współprace. W Warszawie w ramach urodzin nastolatki idą do kina czy na pizzę [...] Także to kwestia z kim się obracasz, a nie mówienie, że "w Polsce" - napisała internautka.
Napisałam wyraźnie, że w Warszawie, w towarzystwie naszych dzieci... - odpowiedziała Rubik.
Niektóre obserwatorki doszły do wniosku, że owa skromność wynika z charakteru szkoły, do której uczęszcza dziecko. Podobno w przypadku popularnych w Stanach Zjednoczonych szkół prywatnych, imprez z przepychem nie brakuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Fanki" wytykają Agacie Rubik, że posłała dzieci do publicznej szkoły
O tym decyduje środowisko, w jakim się obracają. Jakby dziewczynki poszły w Stanach Zjednoczonych do prywatnej szkoły, to pewnie nie obchodziłyby urodzin na plaży tylko w drogich hotelach - czytamy w komentarzach.
Bardzo możliwe, że byłyby na takie urodziny zapraszane - zgodziła się Agata.
Dokładnie, ich córki chodzą do publicznych szkół, gdzie nie ukrywajmy, na Florydzie chodzą tylko dzieci, których nie stać na prywatne szkoły. Każdy, kto tutaj mieszka, wie dokładnie, jakie są publiczne szkoły, szczególnie tam - teoretyzowała "fanka".
Ciekawa jestem, gdzie chodziła Pani do szkoły i gdzie teraz Pani żyje, pisząc ten komentarz - zripostowała żona muzyka.
Ja chodziłam do szkoły publicznej, ale moje dzieci chodzą do American Heritage. Mamy to szczęście, że stać nas na prywatną szkołę dla naszych dzieci i mogę zapewnić, że córka, jak i syn miały huczne urodziny i na takie są zapraszani - "dorzuciła swoje trzy grosze".
Oczywiście nie zabrakło również przytyku ze strony pewnej użytkowniczki platformy, zdaniem której owy "styl bycia" zależy od klasy społecznej.
W Warszawie należeliście do "elity", w Miami już nie. Proste - palnęła internautka.
Proste. Pani myślenie jest proste - spuentowała influencerka.