Agnieszka "Aggie" Lal niedawno zaliczyła swoje 5 minut w polskiej telewizji jako gospodyni gejowskiego programu randkowego Prince Charming. Mało kto pamięta pewnie, że nie był to dla niej debiut na małym ekranie. Już bowiem w wieku nastoletnim Aggie brylowała przed kamerami TVP w młodzieżowym programie Rower Błażeja. Pamiętać mogą ją również widzowie katolickiego programu Raj.
Obecnie 35-latka skupia się jednak przede wszystkim na karierze instagramowej influencerki. Trzeba przyznać, że idzie jej to całkiem dobrze, bo na profilu w mediach społecznościowych udało się już jej zgromadzić milionową "widownię". Nic więc dziwnego, że dziewczyna postanowiła w końcu swoją popularność spieniężyć. W ramach najnowszego projektu przedsiębiorcza Polka pragnie zdradzić swoim klientkom, jak "zhakować" swoje ciało, aby pozbyć się nadprogramowych kilogramów. Można by rzec, że to nic nadzwyczajnego. Ilu w końcu już widzieliśmy domorosłych ekspertów od dietetyki, którzy próbują wpoić widzom miłość własną, jednocześnie promując nieosiągalne dla wielu wzorce?
Aby przekonać swych odbiorców co do skuteczności działania "niespotykanych metod", Aggie zamieściła w sieci swoje zdjęcia w przeszłości w ramach przykładu. Chodziło tu najpewniej o efekt "przed" i "po". Coś jednak poszło nie tak. Agnieszka od zawsze była bowiem bardzo zgrabną kobietą. Gdy więc pokazuje nagrania z "kilkoma dodatkowymi kilogramami", ukazując je w negatywnym świetle, trudno nie poczuć pewnego niesmaku.
Jednym z efektów stosowania "self-love" i "diety cud" ma być też porcelanowa, pozbawiona wyprysków cera. Nagranie pokazuje, że Aggie sama niegdyś zmagała się z niedoskonałościami cery. Na dowód pokazała kilka pryszczy na krzyż, które wylądowały na jej brodzie.
Trudno przy tym wszystkim odmówić dziewczynie, że na dzień dzisiejszy prezentuje się wyjątkowo korzystnie. Mogłaby jednak wynaleźć sposób, aby chwalić się swoimi osiągnięciami bez demonizowania normalnych ciał.