Agnieszka Chylińska zdobyła serca słuchaczy szczerością i bezkompromisowym wizerunkiem. Choć 46-latka ma za sobą już niemal trzy dekady działalności artystycznej, jej twórczość wciąż zachwyca sporą grupę odbiorców. Ostatnia płyta Agnieszki, zatytułowana "Never Ending Sorry", jest opisywana jako "autobiograficzna, gorzka opowieść o miłości i cierpieniu". Po premierze albumu sporo mówiło się o piosence "Synu", którą wokalistka zadedykowała 16-letniemu synowi, Ryszardowi.
ZOBACZ: Agnieszka Chylińska na nowej płycie śpiewa o chorym synu! "Mówili dwa lata i przestanę płakać..."
Zaskakująca, delikatna odsłona Chylińskiej została zaprezentowana również na żywo, a podczas jednego z koncertów wokalistce towarzyszyła ekipa programu "Co Za Tydzień". Agnieszka udzieliła szczerego wywiadu, w którym poruszyła m.in. temat swojej wewnętrznej i estradowej przemiany, związanej w dużej mierze z dojrzałością artystyczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jest taka opowieść, w której nie uciekam w hałas, tylko chcę wytrzymać to spojrzenie ludzi, którzy siedzą. I tak sobie założyłam, że chciałabym, żeby oni usiedli i dostrzegli, że już nie mam dwudziestu lat i że nie jestem w stanie robić muzyki, którą robiłam 30 lat temu, po prostu z niej wyrosłam - tłumaczyła Agnieszka w "Co Za Tydzień".
Podczas rozmowy z artystką zapytano także o wspomnianą, niezwykle osobistą piosenkę "Synu", która poruszyła wielu słuchaczy. Przypomnijmy, że Agnieszka Chylińska doczekała się trójki pociech. Jak sama wspominała, dwójka z nich to dzieci "specjalnej troski". Wokalistka wyznała, że po wielu latach w roli matki była w końcu gotowa, aby w formie utworu podzielić się z fanami osobistymi doświadczeniami związanymi z macierzyństwem.
Jest to piosenka, na którą byłam gotowa, by ją napisać. Wiele już przepłakałam i poczułam, że po tych kilkunastu latach jestem gotowa, żeby wyjść do ludzi i powiedzieć, że moje macierzyństwo nie jest sztampowe i że ten smak miłości rodził się w jakimś ogromnym trudzie - wyznała artystka.
Chylińska przyznała, że możliwość koncertowania bywa dla niej odskocznią od codziennych trudów i pewnego rodzaju terapią. Mimo artystycznych zobowiązań wciąż jednak pamięta o najbliższych, którzy czekają na nią w domu.
Gdy jestem na scenie wśród moich ludzi, już mam informację, co trzeba przygotować dziecku do tornistra na poniedziałek. Ta rzeczywistość mojej rodziny i normalnego macierzyństwa, wyjątkowego, ale bycia również żoną, matką, daje mi poczucie, że wychodzenie na scenę jest cały czas atrakcyjne. Mogę już się cieszyć perspektywą trasy wiosennej i tego, że ludzie chcą przychodzić na te koncerty. To jest bardzo ważne dla artysty, który występował w poczuciu niedowartościowania, myślę, że oni mnie przyjęli, to, jaka dzisiaj jestem - oznajmiła z wdzięcznością.